Jeżeli ktoś z własnej, nieprzymuszonej woli wybiera określony zawód, musi liczyć się zarówno z płynącymi z jego uprawiania korzyściami i przyjemnościami, jak również z niedogodnościami i problemami.
03.12.2013 14:02 GOSC.PL
Do takich profesji należy m.in. dziennikarz, a zwłaszcza rzecznik prasowy i to w ważnym resorcie. Pełnienie takiej funkcji wiąże się z koniecznością ograniczenia swobody i z zatarciem różnicy między czasem pracy a wolnym.
Nowy rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, były dziennikarz „Gazety Wyborczej” Marcin Wojciechowski ma jednak diametralnie inny pogląd na tę sprawę. Kiedy zadzwoniono do niego kilka minut po godzinie 20.00 z Radia ZET z prośbą o komentarz do reakcji włoskiej dyplomacji na sprawę skandalicznego zachowania kibiców rzymskiego klubu Lazio w Warszawie (przed meczem Ligi Europejskiej z Legią), odmówił on wypowiedzi o tak późnej porze, oświadczając zdumionemu koledze po fachu, że nie jest „panienką na telefon”. Trochę wcześniej rozmawiał jednak o tej kwestii z Polską Agencję Prasową.
- Tak się składa, że po całym przepracowanym weekendzie z powodu wydarzeń na Ukrainie i kolejnym ciężkim i nerwowym dniu z tego samego powodu, miałem okazję pobyć chwilę z córką przed położeniem jej spać. W dodatku byłem z nią sam w domu, bo żona akurat wyszła, korzystając z okazji, że mąż akurat jest w domu, co nie zdarza się często z powodu mojej pracy. Gdy dziennikarz był nachalny, odpowiedziałem mu: „nie jestem panienką na telefon”. Myślę, że każdy - nawet rzecznik - ma prawo do chwili prywatności i media powinny to zrozumieć - stwierdził Wojciechowski w rozmowie z portalem natemat.pl.
To jego zachowanie oraz powyższy sposób tłumaczenia się powinny być obowiązkowo omawiane na zajęciach ze studentami dziennikarstwa jako wyjątkowo wyrazisty przykład, czego przedstawicielom mediów oraz rzecznikom prasowym nigdy nie wolno robić. Jeśli wybrało się taką pracę, trzeba zacisnąć zęby i w chwili największego - nawet uzasadnionego - zdenerwowania powtarzać za Molierem: „Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało”.
Jerzy Bukowski