Politycy różnią się w ocenie przyczyn fiaska umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE. Mówią o porażce dyplomacji UE, szantażu i przekupstwie ze strony Rosji i o tym, że Wiktor Janukowycz okazał się oszustem, więc powrót do rozmów może nastąpić dopiero, gdy przestanie być prezydentem.
W niedzielę w Radiu ZET politycy komentowali też sobotni wpis na Twitterze szefa MSZ Radosława Sikorskiego: "Oczekuję od polityków PiS deklaracji, ile polskich miliardów chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę UKR aby przekupić prez. Janukowycza". "Nie możemy wejść w merkantylną logikę Rosji, prez. Janukowycza i PiS. Najpierw reformy, potem pomoc" - dopisał w późniejszym wpisie.
Julia Pitera (PO) odnosząc się do tego wpisu, oceniła, że przychodzi moment, kiedy rzeczy trzeba nazwać po imieniu. Jak dopowiedziała później w TVN24, tym wpisem minister nie obraził Ukraińców.
Posłanka PO oceniła, że nie doceniono tego, że zupełnie inaczej będzie przebiegał proces akcesji do UE Ukrainy niż innych państw. Jak zauważyła, do tej pory to UE stawiała warunki, a państwa aspirujące deklarowały, że je spełnią - w przypadku Ukrainy było odwrotnie. Zwróciła też uwagę, że Ukraina jest jednak podzielona - część chce pozostania przy Rosji, a część byłaby nawet gotowa blisko współpracować z Polską.
Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany w niedzielę w Kijowie, jak może skomentować wypowiedź Sikorskiego z Twittera, odpowiedział: "Kramikarska. Tyle można powiedzieć". Natomiast rzecznik PiS Andrzej Duda nawiązując do wpisu Sikorskiego stwierdził w Radiu Zet, że chyba nie rozumie on polityki międzynarodowej i szkoda, że się zajmuje polską dyplomacją. "To jest fatalne, to jest pogłębianie tego, co się stało, a tak naprawdę UE sprawia wrażenie, jak gdyby odpuściła Ukrainę i chciała ja przekazać Rosji" - mówił Duda.
"Dla nas Ukraina jest sąsiadem najbliższym, to nam najbardziej powinno zależeć, żeby ona była w UE, bo ona stanowi ten bufor pomiędzy nami a Rosją, która ewidentnie zdradza w tej chwili potężne aspiracje imperialne. Premier Donald Tusk był ostatni raz na Ukrainie 2,5 roku temu. Pytanie na ile mu zależy, żeby Ukraina była krajem wolnym i suwerennym, niezależnym od Rosji" - podkreślił Duda.
Poseł PiS przywoływał też komentarze zachodniej prasy, że niepodpisanie umowy to porażka dyplomacji europejskiej. "Tak się nie prowadzi polityki i jeżeli się chce dokonać aktu stowarzyszeniowego z Ukrainą, to trzeba się tą Ukrainą interesować, tymczasem główni politycy unijni na Ukrainę jeździli bardzo rzadko" - wytykał.
Doradca prezydenta Tomasz Nałęcz wzywał polskich polityków: "W obliczu tak wielkiej sprawy trzeba być razem i nie ma co się kopać po kostkach". Przypomniał, że prezydent Bronisław Komorowski 20 razy spotkał się z prezydentem Janukowyczem. "Jeśli chodzi o polskie władze - prezydenta, rząd, to byliśmy krajem unijnym angażującym się po stronie akcesji Ukrainy najbardziej" - podkreślił.
Inne stanowisko w tej sprawie zajął Jacek Kurski (SP). Według niego prezydent powinien był 20 razy spotkać się z szefem Komisji Europejskiej Jose Barroso czy szefem Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem "i próbować licytować europejskie stanowisko w stronę realnej oferty dla strony ukraińskiej".
Komentując wpis Sikorskiego uznał go za niemądry i wpisujący się w stanowisko Unii - "niewyrażane werbalnie, ale realnie - braku przygotowania oferty dla Ukrainy". "To jest wypowiedź antyukraińska i smutna" - stwierdził.
"Putin powiedział w 2005 roku, że rozpad Związku Radzieckiego jest największą geopolityczną tragedią XX wieku - co pokazywało z jaką determinacją będzie próbował odtworzyć imperium wpływów, bez Ukrainy tego nie ma" - wskazał.
Kurski uważa, że UE tego nie zrozumiała, nie przedstawiła oferty, która by w jakikolwiek sposób konkurowała z ofertą rosyjską. "Gdyby Janukowycz przyjął warunki UE - tzn. skasował socjal, skasował dopłaty państwa do tańszego gazu z Rosji, to za dwa-trzy lata byłoby takie odrzucenie Europy na Ukrainie, że ta wróciłaby już na zawsze w orbitę wpływów rosyjskich. Jest mi wstyd za UE i do pewnego stopnia za polską dyplomację - za Sikorskiego czy Tuska, którzy powinni być liderami stanowiska UE wobec Ukrainy" - powiedział.
Rację Sikorskiemu przyznał Wojciech Olejniczak (SLD). "I jest oczywiście korupcja, minister Sikorski ma rację" - mówił. Powoływał się na ostatnio publikowane dane "Forbesa", z których wynika, że "nagle syn Janukowycza, który miał kilkadziesiąt milionów majątek - ma kilkaset milionów, blisko miliarda w ciągu tych lat, kiedy mamy kryzys gospodarczy".
Olejniczak uważa zarazem, że warunki ekonomiczne oferowane Ukrainie przez UE "były po prostu słabe".
Z drugiej strony - zauważył - mamy Rosję, która nie musi nic Ukrainie dawać, wystarczy, że nie zabierze. "Janukowycz po raz kolejny zresztą (...) okazał się oszustem. On oszukał UE, oszukał własny naród i dalej próbuje oszukiwać, mówiąc o tym, że nie wiedział, że milicja zaatakowała obywateli w nocy (...) żarty sobie robi" - oświadczył Olejniczak. Według niego powrót do rozmów o umowie stowarzyszeniowej może nastąpić dopiero po wyborach w 2015 roku, kiedy Janukowycz przestanie być prezydentem, "bo on już nie zmieni stanowiska".
Z kolei szef SLD Leszek Miller pytany w TVN24 o wpis Sikorskiego powiedział: "Tak można myśleć, a nawet można mówić, ale jeśli chodzi o ministra spraw zagranicznych to zwykle w takich sytuacjach używa się zupełnie innego języka i to niedobrze świadczy o kwalifikacji naszego szefa dyplomacji".
Stanisław Żelichowski (PSL) wyraził w Radiu Zet opinię, że Europa chcąc skorzystać z potężnego rynku ukraińskiego, powinna była stworzyć jakiś fundusz. Polityk nie wierzy jednak, że strony Rosji były większe obietnice. "Tylko był pewnie większy szantaż" - powiedział.
"Problem polega głównie na tym, że Rosja ma ambicje imperialne i jeżeli wchłonie Ukrainę, to Ukraina będzie pionkiem w grze. Europa jest wspólnotą wolnych narodów i dla Ukraińców na pewno droga jest do Europy i ja wierzę, że to wcześniej czy później się stanie" - deklarował Żelichowski.
Z kolei inny polityk PSL Marek Sawicki odnosząc się w TVN24 do wpisu szefa MSZ stwierdził, że "minister Sikorski napisał prawdę, która jest obiegowa i wszyscy ją znamy i nie przystoi ministrowi Sikorskiemu, żeby w taki sposób wyrażać opinię na temat Ukrainy i relacji unijno-ukraińskich".
PAP/kab