Katolicko-prawosławna konferencja „Przyszłość chrześcijaństwa w Europie. Rola Kościołów i narodów Polski i Europy” rozpoczęła się dziś w Warszawie
W spotkaniu biorą udział historycy, ludzie kultury, biskupi, politycy oraz przedstawiciele różnych środowisk z Polski i Rosji, zaangażowani w swoich Kościołach w działalność charytatywną, społeczną i ewangelizacyjną. Obrady, które toczą się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, potrwają do soboty. - Kluczowe słowa tej konferencji to prawda, współpraca, świadectwo - powiedział rozpoczynając konferencję Marcin Przeciszewski, prezes KAI. Zaznaczył, że spotkanie odbywa się w duchu przesłania o pojednaniu narodów Polski i Rosji, podpisanego w ub.r. przez patriarchę moskiewskiego i całej Rusi Cyryla i przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski (KEP) abp. Józefa Michalika, w którym wezwali oni do „wybaczenia krzywd, niesprawiedliwości i wszelkiego zła wyrządzonego sobie nawzajem”. Uznanie wobec przesłania wyraził marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
Prawda bez niedomówień i matactwa
Warunkiem pojednania jest prawda i dlatego pierwszy dzień konferencji poświęcony będzie debacie historyków polskich i rosyjskich - zapowiedział Przeciszewski.
Współprzewodniczący powołanej w 2008 r. Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych prof. Adam Rotfeld wskazał, iż ważnym owocem prac tego gremium było opublikowanie tomu „Białe plamy - Czarne Plamy”. Polscy i rosyjscy eksperci zaprezentowali w nim zaskakująco zbliżone poglądy na temat spraw najtrudniejszych i najbardziej delikatnych, np. zbrodni katyńskiej, genezy Paktu Ribbentrop-Mołotow, inwazji Armii Czerwonej na Polskę 17 września 1939 r., aneksji Kresów Wschodnich itd. Znacznie trudniejszym zadaniem było to, by wydobyta po 70 latach na światło dzienne prawda dotarła do milionów Rosjan. Wielką rolę odegrała tu emisja filmu Andrzeja Wajdy „Katyń” w pierwszym kanale rosyjskiej telewizji.
Prof. Rotfeld przyznał, że na polsko-rosyjskich relacjach ciąży pamięć o zbrodniach z przeszłości, a zwłaszcza próby podtrzymywania o tej przeszłości stalinowskich kłamstw lub unikania jednoznacznego ich osądu. - Ujawnienie wszystkich dokumentów i potępienie przestępstw czasów wojny miałoby istotne znaczenie dla korzystnej zmiany i nadania polsko-rosyjskim relacjom charakteru dobrosąsiedzkich stosunków - podkreślił były szef MSZ. Zapowiedział też, że w najbliższych latach będą opublikowane nowe zbiory nieznanych dotąd dokumentów.
- Prawda nie jest i nie może być przedmiotem rokowań - przekonywał prof. Rotfeld dodając, że prawda nie tylko nigdy nie utrudnia porozumienia, lecz przeciwnie: oczyszcza je z fałszów, zakłamania i szkodliwych stereotypów. - Bez powiedzenia pełnej prawdy, bez niedomówień i matactwa, proces pojednania nie może być trwały i skuteczny - stwierdził mówca.
Spojrzenie w chrześcijańskiej perspektywie na złożone dzieje katolicko-prawosławne jest dziś koniecznością - przekonywał prof. Jerzy Kłoczowski. Wybitny historyk ocenił, że wobec wyraźnej niechęci świata do chrześcijaństwa i innych religii monoteistycznych, taka forma poważnego dialogu i wzajemnego zrozumienia stanowi szczególną wartość. Dotyczy to także rozmów rosyjsko-polskich.
Dyrektor Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie podkreślił, że rozpoczęta w 1917 r. katastrofa komunistyczna była jednocześnie początkiem olbrzymiego męczeństwa chrześcijan, z dziesiątkami tysięcy męczenników i tysiącami zburzonych świątyń. Chrześcijaństwo odzyskało wolność dopiero w połowie lat 80. XX wieku - przypomniał historyk. Postulował też opracowanie gruntownej analizy sytuacji chrześcijaństwa po 1945 r. w poszczególnych krajach bloku radzieckiego, w tym także w Polsce i Rosji.
Przebaczenie jest sztuką trudną - przyznał z kolei prof. Jarosław Skworcow z Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. - To trudniejsze niż być prokuratorem, sędzią czy katem dla bliźniego swojego. Łatwiej wierzyć, że jest się głosem sprawiedliwości historycznej niż zrobić gest miłosierdzia.
Czy przeszłość da się zmienić?
W pierwszym dniu konferencji odbyły się trzy debaty historyczne. O tym, czy w okresie I Rzeczypospolitej możliwe było pojednanie polsko-rosyjskie i katolicko-prawosławne oraz czy można było uniknąć wielu późniejszych sporów i kontrowersji, zastanawiano się w czasie sesji „Od XVI do XVIII wieku: Jak zrozumieć drugą stronę?”.
Prof. Michaił Dmitrijew z Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego mówił o licznych wysiłkach i konkretnych przedsięwzięciach podejmowanych przez Kościół prawosławny na terenie dzisiejszej Białorusi na rzecz zbliżenia z Kościołem katolickim w ówczesnej Rzeczypospolitej. Celem tych działań nie było wprawdzie zjednoczenie obu Kościołów, ale pragnienie takiego ułożenia stosunków między nimi, aby w miarę możności nie dochodziło do napięć między nimi.
Zdaniem profesora, w niektórych kołach prawosławnych na Białorusi w XVI-XVII w. panowało nawet przekonanie, że możliwe jest zbawienie katolików pozostających w swoim Kościele. Było to wówczas wręcz rewolucyjne myślenie, ponieważ powszechnie obowiązywał wtedy pogląd, iż poza własnym Kościołem nie ma zbawienia wiecznego. W XVIII w. prawosławni białoruscy odeszli wprawdzie od tego rodzaju rozumowania, zresztą w dużym stopniu pod coraz silniejszym wpływem Moskwy, ale sam fakt takiego myślenia jest już bardzo znaczący - uważa naukowiec. Stwierdził on, że to nieustępliwość Kościoła katolickiego, a przede wszystkim Stolicy Apostolskiej w sprawie Unii Brzeskiej doprowadziła do jeszcze większego napięcia wokół niej i w efekcie do zaostrzenia stosunków z prawosławiem, zwłaszcza moskiewskim.
Prawosławny biskup wrocławsko-szczeciński i prezes Polskiej Rady Ekumenicznej abp Jeremiasz i prymas Polski-senior abp Henryk Muszyński zwrócili uwagę na religijny wymiar pojednania i jedności. „Gdyby nie wspólna, mimo podziałów, wiara, nie byłoby Wspólnego Przesłania do narodów Polski i Rosji” - przypomniał hierarcha katolicki. Dodał, że jako ludzie wierzący Polacy i Rosjanie mają wiele do zaoferowania dzisiejszej Europie, zwłaszcza dar nadziei chrześcijańskiej, sięgającej aż poza życie doczesne.
„ Polak-katolik”, „ Rosjanin-prawosławny”
Kolejna debata poświęcona była relacjom między Polakami i Rosjanami oraz katolikami i prawosławnymi w XIX w. Prowadzący dyskusję prof. Mirosław Filipowicz z Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie zauważył, że ich podstawowym problemem jest „posługiwanie się pojęciami ukutymi właśnie w XIX wieku”.
Zdaniem prof. Anny Barańskiej z KUL, do dziś utrzymującym się, najsilniejszym stereotypem było porównanie „ Polak-katolik” i „ Rosjanin-prawosławny”, w obu przypadkach będące symbolem „sprzężenia zwrotnego” między religijnością a tożsamością narodową. Tej identyfikacji wyznaniowej nie osłabiała nawet obecność mniejszości wyznaniowych w każdym z narodów, tak po stronie polskiej (np. protestantyzmu), jak i rosyjskiej (katolików). W obu przypadkach element wyznaniowy był też propozycją ideową dla obu stron: tak Polacy, jak i Rosjanie traktowali swoje wyznanie jako dziedzictwo ojców, które należy kontynuować i kultywować. - Taka postawa łączyła się też z wiarą w szczególną misję obu narodów (w przypadku Rosjan, także ich państwa): Polski jako „Chrystusa narodów”, Rosji jako dziedzica Rzymu - mówiła historyk.
Prof. Leonid Gorizontow, szef Centrum Historii Polski i Stosunków Rosyjsko-Polskich stwierdził, że w wieku XIX - stuleciu rodzącej się modernizacji - narodowość mogła kształtować się na podstawie styku kilku wyznań, choć konkretna religia jako czynnik współtworzący i umacniający tożsamość narodową była silna. Utożsamianie katolicyzmu z Polakami zaczęło się upowszechniać wśród Rosjan dopiero w epoce porozbiorowej, wcześniej zjawisko to nie istniało. Obydwie strony widziały w zmianie religii drogę do wynarodowienia, zdarzały się jednak przypadki przejścia na katolicyzm, zwłaszcza wśród rosyjskiej arystokracji. Z kolei Polacy przyjmujący prawosławie byli traktowani nieufnie, domagano się podtrzymania tej wierności w drugim pokoleniu.
Prof. Barańska przypomniała o specyficznych relacjach między państwem a religią w XIX-wiecznej Rosji, w tym o wzmacnianiu się kontroli władzy carskiej nad prawosławiem. Ten związek owocował zbiurokratyzowaniem i zdespotyzowaniem Cerkwi, a duchowość stawała się domeną wspólnot monastycznych, które były dużo mniej zależne od caratu niż hierarchia.
Czy religia mogła stać się płaszczyzną porozumienia Polaków i Rosjan w XIX wieku? - pytał prof. Filipowicz. - Jako historyk muszę odpowiedzieć, że nie - odpowiedziała prof. Barańska, wyjaśniając, że powodem takiego stanu wzajemnych relacji było zarówno sprzężenie caratu z Kościołem prawosławnym, jak i nierozerwalne połączenie treści religijnych i narodowych w polskim ruchu niepodległościowym. - To było nie do przekroczenia z obu stron - skonstatowała historyk z KUL.
Sporne problemy historii XX wieku
Spornym problemom polsko-rosyjskiej historii w XX wieku poświęcona była ostatnia debata. Prof. Andriej Zubow z Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych mówił o pułapkach we wzajemnym patrzeniu na siebie Rosjan i Polaków. Pułapką dla Rosjan jest wyobrażanie sobie okresu sowieckiego jako „naszego”, choć bolesnego. Ujawnienie dokumentów o zbrodni katyńskiej byłoby w tym świetle zdradą „swoich”, choć - jak zaznaczył historyk i religioznawca - tak naprawdę oni nie są „swoi”, bo z ich rąk ginęli także rodacy. Ludzie o „zamkniętej świadomości”, którzy „nie słyszą tego, czego nie chcą słyszeć”, powtarzają, że za Katyń odpowiadają Niemcy, a podczas Powstania Warszawskiego w 1944 r. trzeba było czekać, aż „nasi wrogowie się wykrwawią”. - Starego psa nie nauczy się inaczej szczekać - zaznaczył naukowiec, zastrzegając, że trzeba skupić się na wpajaniu prawdy historycznej młodzieży.
Jego zdaniem dopóki w Rosji będzie pojmować się sowieckie jako „nasze”, nie będzie prawdziwego dialogu polsko-rosyjskiego, bo „Katyń to nie nasza wina, tylko reżimu”, a „władza radziecka to nie nasza władza, tylko nam narzucona, tak jak całej Europie Wschodniej” - stwierdził Zubow. Wyraził przekonanie, że tak myślącym Rosjanom Powstanie Warszawskie jest bliższe niż ci, którzy stali po drugiej stronie Wisły i na rozkaz Stalina nie pomogli walczącym.
Z kolei pułapką Polaków jest przekonanie, że poza kulturą niczego dobrego nie mogą oczekiwać od Rosji. Profesor przyznał, że począwszy od 1939 r. reżim komunistyczny przyniósł Polakom ogromne cierpienia. Zauważył jednak, że powstał on nie bez winy młodego państwa polskiego po 1918 r., które nie pomogło białym Rosjanom w walce z bolszewikami, a ich dyktaturę można było wtedy jeszcze zdusić. Tym bardziej, że rosyjski Rząd Tymczasowy w 1918 r. opowiedział się za niepodległością Polski.
Do niejednolitości społeczeństwa rosyjskiego nawiązał prof. Antoni Dudek z IPN. Część Rosjan uważa, że władza sowiecka, choć dopuszczała się nieprawości, jest „nasza”, rosyjska. Część zaś mówi: to nie była nasza władza - gdyby jednak tak myślała większość Rosjan, mogłoby dojść do takiej sytuacji jak w Niemczech, których mieszkańcy uważają, że nie było obozów koncentracyjnych i zbrodni niemieckich, tylko nazistowskie. - Trudno się zgodzić z tą perspektywą - zaznaczył naukowiec z Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego, tłumacząc że uwolnienie się sentymentu do czasów sowieckich nie usuwa kwestii odpowiedzialności za zbrodnie.
Wyliczył pięć punktów spornych w historii polsko-rosyjskiej w XX w. Pierwszy dotyczy wojny polsko-bolszewickiej (Piłsudski nie osłabił czerwonej dyktatury, los jeńców zmarłych w obozach w Polsce), drugim zaś „operacja polska” NKWD z lat 1937-1938, będąca częścią stalinowskiej „wielkiej czystki”, kiedy to 100 tys. Polaków zostało zamordowanych ze względów etnicznych. Ta największa zbrodnia Stalina na Polakach jest szansą na polsko-rosyjskie pojednanie, bo ukazuje wspólnotę ofiar: Rosjan, Polaków i innych narodów Związku Sowieckiego. Trzeci punkt sporny to ocena tego, co działo się po 17 września 1939 r. (okupacja wschodnich ziem RP, deportacje, zbrodnia katyńska...), czwarty zaś - ocena wkroczenia Armii Czerwonej na ziemie polskie w 1944-1945 r., które było zarówno wyzwoleniem spod jarzma hitlerowskiego (za to winniśmy wdzięczność poległym - wskazał Dudek), jak i początkiem półwiecza zależności Polski od ZSRR (nie eksterminacji, ale rządów bez mandatu władzy, pochodzącego z wyborów). Wreszcie piąty punkt sporny dotyczy stosunków polsko-rosyjskich po II wojnie światowej, zarówno politycznych, jak i gospodarczych (były tu okresy zarówno wykorzystywania gospodarczego jednej strony przez drugą, jak i całkowitej zależności politycznej od ZSRR, choć po 1956 r. pole manewru Polski było większe).
Otworzyć archiwa
Żeby się posunąć w dialogu na te tematy, potrzebne jest otwarcie rosyjskich archiwów - zaznaczył Dudek. Wtórował mu prowadzący dyskusję Andrzej Grajewski z „Gościa Niedzielnego”, podając przykład, jak dostęp do tamtejszych archiwów może zmienić wiedzę o historii. W Polsce panowało przekonanie, że aresztowanie prymasa Wyszyńskiego w 1953 r. zostało dokonane po telefonie z Moskwy. Tymczasem z dokumentów archiwalnych radzieckiego MSZ wynika, że władze w Moskwie były kompletnie zaskoczone tym aresztowaniem i uważały, że polscy komuniści popełnili wielki błąd. Grajewski wskazał, że brakuje klimatu politycznego, jaki panował w latach 90. XX w., dzięki któremu prace historyków postępowały.
- Od polityków zależy więcej niż od historyków, bo to politycy decydują, czy otworzyć archiwa - dodał prof. Dudek. Zaproponował, by polscy politycy szerzej uruchamiali programy wymiany naukowej i młodzieżowej, a zwłaszcza stypendia dla młodych Rosjan, by studiowali w Polsce. Od historyków zaś oczekiwałby on rzetelnych badań, to znaczy niejednoznacznych, pokazujących skomplikowanie materii stosunków polsko-rosyjskich.
W dyskusji padły też konkretne propozycje. Andrzej Grajewski postulował nawiązanie kontaktów polskich kleryków z ich odpowiednikami w Rosji, by razem np. pojechali do Katynia, odwiedzając nie tylko cmentarz polski, ale i sąsiedni rosyjski, dzięki czemu „przełom w świadomości następowałby szybciej”. Zastanawiał się też jak Rosja uczci setną rocznicę rewolucji październikowej: budową na moskiewskiej Łubiance cerkwi ku czci Nowych Męczenników (z czasów komunistycznych), czy też przywróceniem pomnika Feliksa Dzierżyńskiego. Rosja suwerennie wybierze, ale od tego co się stanie w 2017 r. zależeć będą relacje polsko-rosyjskie - uważa Grajewski.