Ukraińskie pieśni patriotyczne na przemian z rockowymi przebojami zagrzewają zmarzniętych demonstrantów na kijowskim Majdanie. Mówią, że nie odpuszczą i nie zgodzą się na sprzedanie Ukrainy Moskwie. Szykuje się długa zima w Kijowie…
Korespondencja z Kijowa
Na sam Majdan raczej nie dojedziemy, bo cały plac jest zamknięty przez milicję - kierowca już na lotnisku uprzedza nas, że w centrum mogą być utrudnienia. Nie jest jednak aż tak źle, na Majdanie trwa wprawdzie festiwal wolności - jak mówią sami demonstranci - to jednak wczesnym popołudniem na placu jest zaledwie kilka tysięcy osób. Zaledwie, bo jeszcze w niedzielę przyszło tu 100 tys. osób. Dziś nie wszyscy, którzy chcieli, mogli tu przyjść z powodu pracy. Nie wszyscy też studenci - a większość stanowią jednak młodzi - zdecydowali się na udział w strajku na uczelniach. - Wielu moich znajomych zostało już usuniętych z uczelni za to, że nie stawili się na zajęciach - a dla władz uczelni to wystarczyło, by uznać, że są na Majdanie - Oksana odrywa się na chwilę od zbierania podpisów pod petycją do władz, by poświęcić nam chwilę na rozmowę. Jej zdaniem, dzieje się coś podobnego do protestów, które rozpoczęły pomarańczową rewolucję. Wtedy też było zimno na Majdanie… - Nie odpuścimy, dopóki reżim nie ustąpi - dodaje z uśmiechem i wraca do zbierania podpisów.
Tyle samo uczestników, co w niedzielę, organizatorzy spodziewają się jutro, od ok. 18.30 czasu lokalnego. Jutro właśnie podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie prezydent Ukrainy - wszystko na to wskazuje - nie podpisze umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Widzieliśmy przed chwilą, jak tysiące osób podpisuje się na kilkukilometrowym białym płótnie. To list do „wielkiego sułtana Doniecka”, jak nazywają tu z ironią prezydenta Janukowycza. Wszyscy czują, że rozstrzygają się losy Ukrainy. I choć dominują młodzi, nie brak też ludzi starszych. Na pytanie, dlaczego właściwie chcą do tej Unii, pada prosta odpowiedź: - A co my dobrego od Rosji doświadczyliśmy? - Eugeniusz przerywa na chwilę zwijanie białego płótna. - Wiesz, że taka demonstracja, jak tu, w Moskwie od razu zostałaby rozpędzona? - pyta retorycznie.
Taksówkarz z lotniska jest bardziej wyważony w opiniach. - U nas ludziom obojętne, czy z Rosją, czy z Unią - byle żyć się dało - kwituje pytanie, jak to jest z tymi protestami.
Na Majdanie słychać raczej ukraiński. I po angielsku człowiek się dogada. Tylko w hotelu jakoś inaczej - na nasze ukraińskie „dobryj deń”, słyszymy jakby demonstracyjne rosyjskie „zdrastwujtie”. Nie dajemy za wygraną i na odchodne mówimy „djakujemo”. W odpowiedzi słychać zimne: „spasiba”.
Jacek Dziedzina