Zaczynał od umycia nóg chorego, a gdy zachodziła potrzeba, całego ciała. „To szpital dla wszystkich” – pisał. „Są tu sparaliżowani, bez rąk, dotknięci egzemą, niemi, obłąkani, paralitycy, parszywi, starcy i dużo dzieci… I na wszystko nie ma dochodów, ale Jezus Chrystus temu zaradza”.
Życiorys św. Jana Bożego to gotowy scenariusz na pasjonujący film. Pochodził z Portugalii, ale po wieloletniej tułaczce osiadł ostatecznie w hiszpańskiej Grenadzie. W tym mieście się nawrócił. Tam założył szpital, który stał się namiętną miłością jego życia, sposobem odpokutowania grzechów młodości. Angażował się tak mocno w to, co robił, że wielu uważało go za wariata. Mieszkańcy Grenady widzieli, jak codziennie przemierza ulice miasta, zbierając jałmużnę na działalność szpitala i pomaganie biedakom. Miał wiecznie długi, bo to, co dostał, zaraz rozdawał. Do młodych ludzi napotykanych na ulicy wołał: „Odwagi, moi bracia! Idźmy służyć ubogim Jezusa Chrystusa!”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz