Francja chce wysłać dodatkowych tysiąc żołnierzy do pogrążającej się w chaosie i zbrojnej przemocy Republiki Środkowoafrykańskiej w celu wsparcia stacjonujących tam sił pokojowych państw afrykańskich - oświadczył we wtorek w Paryżu minister obrony Jean-Yves Le Drian.
Według niego będzie to przewidziane na pół roku wzmocnienie francuskiego kontyngentu wojskowego w Republice Środkowoafrykańskiej, który liczy obecnie 450 żołnierzy.
Paryż zamierza się w ten sposób włączyć w realizację postanowień nowej rezolucji w sprawie Republiki Środkowoafrykańskiej, jaką jeszcze przed końcem przyszłego tygodnia ma uchwalić Rada Bezpieczeństwa ONZ.
Republika Środkowoafrykańska jest jednym z najuboższych państw świata. Jej wewnętrzna sytuacja systematycznie pogarsza się od marca bieżącego roku, gdy prezydent Francois Bozize zbiegł za granicę po opanowaniu stolicy kraju Bangui przez rebeliantów z koalicji Seleka - dość luźnej formacji z wyraźną przewagą ugrupowań muzułmańskich.
Samozwańczy tymczasowy prezydent Michel Djotodia, który kierował wtedy Seleką, ogłosił we wrześniu jej rozwiązanie. Nie powstrzymało to jednak rebeliantów przed kontynuowaniem ataków i rabunków, które zmusiły setki tysięcy ludzi do opuszczenia ich miejsc stałego zamieszkania.
Francja ma około 2800 swych żołnierzy w znacznie odległym od Republiki Środkowoafrykańskiej Mali, gdzie na początku bieżącego roku pomogli wyprzeć powiązanych z Al-Kaidą islamistycznych rebeliantów z północnej części kraju. Le Drian wykluczył jednak jakiekolwiek porównania między obu tymi misjami.
"W Mali mieliśmy do czynienia z atakiem dżihadystów, terrorystów, którzy chcieli przekształcić Mali w państwo terrorystyczne. Tutaj (w Republice Środkowoafrykańskiej) zaistniał upadek państwa z możliwością wybuchu walk religijnych. Francja ma międzynarodowe zobowiązania" - powiedział minister.