Dwaj górnicy z kopalni Sośnica w Gliwicach trafili do szpitala z poparzeniami rąk i twarzy po tym, jak w wyrobisku 950 metrów pod ziemią zapalił się metan. W kopalni trwa akcja pożarowa - podał w środę Wyższy Urząd Górniczy (WUG) w Katowicach.
Poparzeni górnicy - pracownicy oddziału transportowego - trafili do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Zakład, będący częścią kopalni Sośnica-Makoszowy, należy do Kompanii Węglowej. Rzecznik spółki Zbigniew Madej poinformował, że prowadzone od wtorkowego wieczoru próby aktywnego gaszenia pożaru środkami chemicznymi (płonącego metanu nie gasi się wodą) okazały się nieskuteczne.
"Zapadła decyzja o budowie tzw. tamy podsadzkowej, czyli wypełnionej specjalną mieszaniną, która odseparuje rejon pożaru od pozostałych wyrobisk" - powiedział rzecznik.
Dzięki temu, po odcięciu dopływu powietrza, po wypaleniu metanu pożar powinien wygasnąć. Nie ma zagrożenia wybuchem gazu.
Do wypadku doszło we wtorek wieczorem w przekopie łączącym dwa chodniki. Metan zapalił się w sąsiedztwie tamy izolującej tzw. zroby, czyli miejsca po wydobyciu węgla w wyeksploatowanym już pokładzie.
Przyczyny i okoliczności wypadku wyjaśnia Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach pod nadzorem Wyższego Urzędu Górniczego. Eksperci mają m.in. ustalić, dlaczego dwaj poszkodowani górnicy, których praca wiązała się z działaniem podziemnej kolejki, znaleźli się w miejscu, gdzie doszło do zapalenia metanu.
Kopalnia Sośnica w Gliwicach to jeden z tzw. ruchów kopalni Sośnica-Makoszowy z siedzibą w Zabrzu, należącej do Kompanii Węglowej. Po wypadku kopalnia przez pewien czas miała problemy z tzw. odstawą węgla, czyli transportem wydobytego surowca pod ziemią oraz na powierzchnię.
Obecnie proces technologiczny odbywa się już normalnie - eksploatowane są trzy ściany wydobywcze, jedna została na razie wyłączona z eksploatacji ze względów bezpieczeństwa. Na razie nie wiadomo, czy, kiedy i pod jakimi warunkami będzie można wznowić wydobycie w tym miejscu.(PAP)