Po lewej stronie stoją ławki. Po prawej wiszą ciężkie gabloty. Pośrodku ciągnie się długi korytarz. Idź prosto, chociaż widzisz ciemność. Nie skręcaj, słuchaj mnie i zaufaj mi. Doszedłeś do celu.
Wszystkiego trzeba się uczyć, ale dzięki determinacji i pomocy innych świat przestaje być taki straszny, jak się wydawało. By go lepiej poznać i oswoić, dzieci trafiają do szkoły przy ulicy Hirszfelda w Lublinie. – W tej chwili placówka nosi nazwę „Ośrodek dla dzieci niepełnosprawnych”. Przyjmujemy do niego dzieci, które są słabowidzące, niewidome, słabosłyszące, niesłyszące, niepełnosprawne ruchowo, z autyzmem, zespołem Aspergera, a także takie, które cierpią na niepełnosprawności sprzężone – mówi wicedyrektor Ewa Puderecka. Takich placówek nie ma wiele. Żeby dziecko, które jest doświadczone przez różne problemy zdrowotne, mogło czuć się bezpieczne, trzeba czasu, wielkiego serca ludzi wokół i odpowiednich warunków. – Nasze dzieci są ciekawe świata, chcą wychodzić na zewnątrz, bawić się. Nie różnią się w tym od swoich rówieśników. Dlatego wielkim atutem naszej szkoły są tereny zielone wokół i ukochany plac zabaw. Uszkodzenie wzroku nie oznacza biernego życia i rezygnacji z aktywności. Przeciwnie, wszelka forma aktywności uczy nie tylko poznawania świata innym zmysłami, ale również orientacji w przestrzeni. Dla niewidomego taka umiejętność jest niezbędna – podkreśla Ewa Prudecka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Dominika Polonis, Agnieszka Gieroba