Dziesięć lat temu zmarł ks. infułat Stanisław Tkocz, który kierował „Gościem Niedzielnym” przez blisko 30 lat (1974–2003). Był ważną postacią w Kościele i polskich mediach. Przeprowadził nasz tygodnik przez schyłkowy okres komuny oraz zbudował jego pozycję w wolnej Polsce.
Ponieważ przyszło mi przez wiele lat blisko z nim współpracować, chciałbym naszkicować krąg osób oraz idei, które inspirowały ks. Tkocza i odcisnęły się na publicystyce „Gościa Niedzielnego”. Pisanie o nim nie jest proste, gdyż nasz szef był postacią o wyrazistych poglądach i polemicznej naturze. Przez jednych był lubiany i szanowany, przez innych ostro zwalczany. Swoich adwersarzy nie oszczędzał, a oni odpłacali mu się nieraz boleśnie. Rozpoczynając pracę w „Gościu”, miał świadomość, że nadszedł czas zerwania z modelem pisma redagowanego jednoosobowo, jak było w czasach, kiedy tygodnikiem kierował ks. Józef Gawor – także postać niezwykła, więzień niemieckich obozów koncentracyjnych, represjonowany w czasach stalinowskich. Tkocz postawił na budowę szerszego zespołu, który odważniej wypowiadałby się w sprawach społecznych. Miał w tym względzie pełne poparcie biskupa katowickiego Herberta Bednorza, któremu zależało, aby pismo było głosem Kościoła w istotnych sprawach publicznych. W praktyce jednak często nie było to możliwe, gdyż cenzura zdejmowała wszystkie materiały dotyczące na przykład etyki pracy, ochrony życia nienarodzonych czy oceny sytuacji gospodarczej.
Budowanie własnej marki
W tym czasie ks. Tkocz rozmawiał także z redakcją „Tygodnika Powszechnego”, prosząc o wsparcie publicystyczne ze strony jego autorów. Został jednak zlekceważony, co zapamiętał na długo. Więcej „krakauerów”, jak ich nazywał, nie prosił już o nic. Poprzez ks. Benedykta Woźnicę, który stał na czele Wydziału Duszpasterskiego w katowickiej kurii, będąc także ważnym doradcą biskupa katowickiego w sprawach społecznych, nawiązał kontakt ze środowiskiem Ośrodka Dokumentacji i Studiów Społecznych (ODiSS), skupionym wokół Janusza Zabłockiego. ODiSS miał także grupę działaczy na Śląsku. Wśród nich był Jerzy Skwara, redaktor naczelny miesięcznika „Chrześcijanin w świecie”, oraz politolog dr Jerzy Wuttke ze Śląskiego Instytutu Naukowego w Katowicach. Pod koniec lat 70. to właśnie publicyści ODiSS stanowili krąg redaktorów kształtujących nie tylko profil „Gościa”, ale także wpływających na poglądy jego redaktora naczelnego. Dr Wuttke, później ważny działacz „Solidarności”, odegrał również istotną rolę w kształtowaniu poglądów ks. Tkocza na nowy ruch związkowy. Poparcie dla „Solidarności” było niezmiennym rysem publicystyki naszego naczelnego, zarówno w pierwszym okresie działalności tego związku, jak i w latach 80., gdy został zdelegalizowany. Płaciliśmy za to licznymi ingerencjami cenzury, ograniczeniami w dostawach papieru oraz problemami z kolportażem, ale zbudowaliśmy ogólnopolską markę pisma wiarygodnego, które nie boi się aktualnych tematów. Jeśli chodzi o krąg osób duchownych, które wówczas miały wpływ na poglądy ks. Tkocza, to byli to profesorowie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego: Joachim Kądziela, Władysław Piwowarski, Czesław Bartnik. Ważne były także kontakty z ks. Alojzym Orszulikiem, późniejszym biskupem łowickim, który kierował Biurem Prasowym Episkopatu Polski i często był dla niego źródłem ważnych informacji i opinii.
Pod wpływem lewej strony
W latach 80. środowiskiem, które wywierało szczególnie wielki wpływ na kształt społecznej publicystyki „Gościa” oraz na poglądy jego naczelnego, była redakcja miesięcznika „Więź”, którego liderem był Tadeusz Mazowiecki. Ks. Tkocz znał go i cenił, ale szczególnie często wymieniał poglądy z Andrzejem Wielowieyskim, później wicemarszałkiem Senatu oraz ważnym politykiem w III RP. To on ukształtował postawę „Gościa” wobec ustaleń Okrągłego Stołu. Akceptacja dla nich wynikała także z przekonania ks. Tkocza, zresztą nie tylko jego, że przyjęty przy Okrągłym Stole plan polityczny nie ma żadnej alternatywy. Odradzające się inne ugrupowania polityczne, m.in. chadeckie, reprezentowane przez Władysława Siłę-Nowickiego, które próbowały znaleźć swoją przestrzeń w „Gościu”, nie zostały przez nas poparte. Podczas kampanii wyborczej w czerwcu 1989 r. ks. Tkocz poznał osobiście Adama Michnika i ta znajomość zmieniła się w osobistą sympatię. Michnik, który był w kontraktowym Sejmie posłem z Górnego Śląska, wielokrotnie zatrzymywał się u niego. Prywatnie porozumiewali się doskonale, choć z upływem czasu ks. Tkocz nabrał dystansu do linii „Gazety Wyborczej”, zwłaszcza kiedy w połowie lat 90. coraz częściej zaczęły na jej łamach pobrzmiewać tony antyklerykalne. Niewątpliwie jednak w początkach III RP identyfikował się z prawym skrzydłem środowiska polityków, którzy po rozłamie w obozie solidarnościowym utworzyli Unię Demokratyczną, a później Unię Wolności. Postacią szczególnie mu bliską był Aleksander Hall, z którym łączyła go przyjaźń i którego chętnie zapraszał na łamy pisma, a z kręgu osób duchownych prowincjał dominikanów o. Maciej Zięba, wydawca dodatku „Azymut”, publikowanego u nas raz w miesiącu.
Obecność jednych autorów na łamach „Gościa” skutkowała nieobecnością innych. Prawica tworząca się ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego czy Porozumienia Centrum nie otrzymała od „Gościa” wsparcia, choć ks. Tkocz znał i cenił prof. Wiesława Chrzanowskiego. Przyjmował go także w redakcji w czasie, gdy pełnił on urząd marszałka Sejmu. Jeszcze większy dystans miał do prawicy reprezentowanej przez Jarosława Kaczyńskiego i Jana Olszewskiego, choć obu udostępniał nasze łamy. Niewątpliwie to właśnie na początku lat 90. nastąpiło rozejście się w publicystyce społeczno-politycznej sympatii „Gościa Niedzielnego” oraz częstochowskiej „Niedzieli”, która zdecydowanie wsparła nurt katolicko- narodowy w życiu publicznym. Jak się wydaje, sukces wydawniczy „Niedzieli” w drugiej połowie lat 90. był także efektem tego wyboru.
Andrzej Grajewski