Stwierdzenie, że „Władca Pierścieni” to seksistowski film, rozbawiło mnie do łez. Dowodzi tylko tego, że panie feministki w istocie nie potrafią dostrzec siły, jaka jest w kobietach.
07.11.2013 12:10 GOSC.PL
W środę spore zainteresowanie wzbudziła podana przez TVN 24 wiadomość, że Szwedzi w ramach kultu polit-poprawnego bożka równouprawnienia i walki ze stereotypizacją płci wprowadzili system oceniania wedle tego kryterium filmów (przeczytaj: Gender mówi: NIE dla Władcy Pierścieni). Za seksistowskie uznano te produkcje, w których nie znajdziemy dialogu dwóch kobiet, w którym nie pojawia się temat związany z mężczyznami. Testu nie zdały takie hity jak „Harry Potter”, „Władca Pierścieni” czy „Gwiezdne wojny”.
Po chwili zastanowienia nad rewolucyjną ideą, która ma zmienić szwedzkie kino, utwierdziłem się jedynie w przekonaniu, że genderyści – wbrew temu co deklarują – zupełnie nie doceniają kobiet. Kryterium ilościowe, jakie chcą wprowadzić do kina szwedzcy czciciele tzw. równouprawnienia, sprowadza bowiem kobietę do roli bezwolnej jednostki. W tym ujęciu kobiety są o tyle cenne, o ile jest ich dużo.
Gdyby pomysłodawcy irracjonalnego pomysłu zadali sobie chociaż minimum trudu i obejrzeli wspomniane filmy, wtedy wiedzieliby, że choć nie występuje w nich wiele kobiet, to role, jakie odgrywają, są kluczowe dla rozwoju wydarzeń. Weźmy dwa pierwsze z brzegu przykłady.
„Harry Potter” – najlepszą przyjaciółką młodego czarodzieja jest Hermiona Granger. Dziewczyna jest najinteligentniejszą uczennicą w szkole. Doskonale radzi sobie ze stereotypami, gdyż pomimo „mugolskiego” pochodzenia, w niczym nie ustępuje czarodziejom z dziada i pradziada. Gdyby nie jej wybitne zdolności, Harry prawdopodobnie nie dożyłby II części przygód. Żaden męski bohater powieści J. K. Rowling nie dorównuje jej wiedzą i błyskotliwością.
„Władca Pierścieni” – przykładów wybitnych kobiet bez liku. Arwena, Galadriela czy Eowina to tylko niektóre przedstawicielki płci pięknej, które przychodzą mi na myśl. Galadriela jest powierniczką jednego z trzech Pierścieni Władzy, których Sauron nigdy nie dotknął plugawymi łapskami. Zasiadała w Białej Radzie – gronie najwybitniejszych osobistości Śródziemia – pomimo, że nie było wtedy parytetów. Eowina, księżniczka Rohanu, wzięła udział w bitwie (paskudnie męskim wydarzeniu) i zabiła najpotężniejszego wroga – Czarnoksiężnika z Angmaru, szefa Nazguli, którego nie mógł pokonać żaden mężczyzna. Jeśli ktoś może czuć się dyskryminowany przez Tolkiena, to raczej mężczyźni.
Zarówno „Władca” jak i „Harry” test gender oblały z kretesem. Gdyby jednak znalazły się w scenariuszu np. sceny bezmyślnego plotkowania dwóch kobiet o sąsiadce, wtedy filmy byłyby „wolne od stereotypów”. Idealnym zatem filmem, który spełnia kryteria szwedzkich ideologów, jest znakomita komedia Juliusza Machulskiego „Seksmisja”. Dodajmy – komedia, która jest kpiną z reprezentowanej przez feministki wizji świata.
G. K. Chesterton jakieś 100 lat temu napisał felieton o intrygującym tytule „Zdradzony sztandar feminizmu”. Pisze w nim tak:
„Niestety – tej flagi [kobiecości – wt] już nie ma. Została spuszczona z masztu. Feministki poddały fortecę własnej płci. Przeszły do naszego obozu i ogłosiły bezwarunkową kapitulację, przyznając, że to my, mężczyźni, zawsze mieliśmy słuszność, podczas gdy kobiety zawsze się myliły; że nasze knajpy i nasze parlamenty to wspaniałe miejsca, a kobiety popełniły błąd, naśmiewając się z nich przez stulecia”.
Gender nie walczy o kobietę. Gender tworzy pozory, lecz w rzeczywistości kobiety traktuje jak bezmyślne owieczki, nie dostrzegając, że o wielkości nie decyduje ilość, ale jakość.
Wojciech Teister