Rodzina jest tematem zawsze aktualnym, choć przedstawianym często w krzywym zwierciadle - zwraca uwagę ks. Andrzej Koprowski SJ, dyrektor programowy Radia Watykańskiego, w rozmowie wokół przygotowań do Synodu 2014: „Wyzwania duszpasterskie związane z rodziną w kontekście ewangelizacji”.
Radio Watykańskie: Dlaczego w obecnym czasie Kościół tak wielką uwagę zwraca na rodzinę? Czy jest aktualnie potrzeba pogłębienia doktrynalnego tego zagadnienia ze strony Kościoła?
O. Koprowski: Rodzina jest tematem zawsze aktualnym, choć przedstawianym często w krzywym zwierciadle… Nie tylko w mediach, ale przede wszystkim „w życiu”. W Niemczech mówi się sporo o tendencjach jednej z komisji duszpasterskich archidiecezji Fryburga odnośnie osób rozwiedzionych i żyjących w „kolejnych związkach” i ich przystępowania do Eucharystii. Kierujący watykańską Kongregacją Nauki Wiary abp Gerhard Müller w swoich wypowiedziach podkreśla rolę sakramentu i jego konsekwencje, co warunkuje też dostęp do Komunii św. Papież Franciszek na październik 2014 r. zwołał Synod Biskupów i określił jego temat: „Wyzwania duszpasterskie związane z rodziną w kontekście ewangelizacji”. Lobbingi medialne (i stojące za nimi siły ekonomiczne) zdają się promować „społeczeństwo bez rodziny”, ale i bez przyszłości, tak demograficznej, jak i kulturowej, opartej o głęboko ludzkie więzi. Są one konieczne dla rozwoju społeczeństwa, które zwykło się określać jako „obywatelskie”, jeśli nie ma ono stracić charakteru „życzliwego ludziom”. W końcu października w Rzymie „u grobu Apostoła Piotra” spotykały się z Papieżem rodziny przybyłe z całego świata. W szczytowym momencie było niemal 200 tys. osób – znak żywej potrzeby zaczerpnięcia „świeżego powietrza”. Myślę, że trzeba wszechstronnej refleksji duszpasterskiej na ten temat, i to w skali całego Kościoła.
W których punktach, zdaniem Ojca, małżeństwo i rodzina są dziś szczególnie zagrożone?
Czas przyspiesza. Ilość rozwodów rośnie. Rośnie procent młodych, którzy w ogóle nie zawierają małżeństwa, ani „cywilnego”, ani „sakramentu”. Rośnie też ilość orzeczeń kościelnych o „nieważności kiedyś zawartego sakramentu małżeństwa”. Znaki ludzkich porażek, dramatów, narastającego osamotnienia, poczucia pustki, przeradzających się często w agresję lub prowadzących do samobójstwa. Statystyki porażają. Uświadamiają, że doszliśmy do punktu krytycznego. Jak mówi Papież Franciszek - już nie chodzi o różnorodność opinii, ale „osoba ludzka jest w niebezpieczeństwie”. Jako „jednostka”, ale i jako rodzina, jako wspólnota. Wspólnota to jest coś więcej niż suma osób… Ideologie gender i presja konsumpcji zdają się zamykać wszystko w skrajnym indywidualizmie. Wielu młodych decyduje się jednak na założenie rodziny, chcą by ich rodzina owocowała życiem, „chcą mieć dzieci”, ale stają przed serią trudności, bo nie mają szansy na własne mieszkanie, perspektywa pracy zawodowej jest mglista, deklaracje polityków przypominają kolorowe baloniki a nie konkret polityki rodzinnej. W tym kontekście stawiamy sobie pytanie – co robić, by zachować moc chrześcijaństwa dla nas samych, ale i co zrobić, byśmy jako chrześcijanie wnieśli dobro i moc życia w coraz bardziej popękane społeczeństwo.
Benedykt XVI mówił, że u podstaw wielu kryzysów współczesności jest „kryzys antropologiczny”. Jaki jest w nauczaniu Papieży obraz małżeństwa jako uświęconego przez Boga związku kobiety i mężczyzny, przy czym każde z nich ma specyfikę podmiotowości?
Papież Franciszek, jak i jego Poprzednicy, mówi: punktem odniesienia istotnym do zrozumienia, kim jesteśmy, musi stać się znów sam Bóg, Jego Słowo, które stwarza i które zbawia, pełne trwałej, miłosiernej miłości. Przez fakt stworzenia ziemia z chaosu stała się kosmosem. Wśród stworzeń jedno jest szczególne: człowiek, para ludzka – mężczyzna i kobieta, ani „tylko mężczyzna”, ani „tylko kobieta”. „Stworzył Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27). W tej komplementarności zawiera się podobieństwo do Boga, z powołaniem, by stać się jedno poprzez głęboką więź i tak „czynić sobie ziemię poddaną”, nie dewastowaną dla natychmiastowego użycia, ale rozwijaną i szanowaną jako Boży dar.
Zachowując osobową specyfikę, różnorodność płci, ale równość w godności człowieczeństwa, osób stworzonych na obraz i podobieństwo Boga, zdolnych do podejmowania decyzji, obdarzonych wolnością, co więcej, postawionych wobec zadania, które ukierunkowuje ich życie i nadaje mu bogaty sens, na miarę obrazu i podobieństwa Boga, nie grzęzną oni w walce „kto jest większy, a kto mniejszy”, są świadomi, że ich dwoistość seksualna nie jest zwykłym dodatkiem do zróżnicowania właściwego światu zwierzęcemu. Jest darem, będącym zadaniem do zrealizowania, by kształtować wspólnotę naznaczoną wolnością i miłością, czymś innym od samego tylko, zniewalającego wolność, instynktu. Wspólnotę będącą znakiem miłości Boga ku nam, przymierza, które w toku wieków historii najpełniej ukaże się w Jezusie Chrystusie i będzie zadaniem do przeniesienia przez wspólnotę wiary, przez sakramentalne małżeństwa chrześcijan.
Mąż i żona, ojciec i matka, każde ze swoją specyfiką – a nie jako okazja do manipulacji czy zabawka atrakcyjna, dopóki służy. Opowieść biblijna ukazuje „ich dwoje” jako drzwi wejściowe całego procesu socjalizacji życia, relacji społecznych, coraz bardziej powszechnych, uniwersalnych. Bez lekceważenia trwałego „bycia wzajemnie dla siebie”, bez ulegania presjom „tymczasowości relacji” i „pomieszania płci”.
Jak Biblia może pomóc nam w pogłębieniu tego zagadnienia?
Pismo Święte poprzez Ewangelie, zwłaszcza J 1, 1-18 i Mk 1,1, daje jeszcze ważne dopowiedzenie. Słowo Ojca, Logos, Słowo, które było na początku, stało się ciałem i zamieszkało wśród ludzi. Dla Jezusa „to co było na początku” oznacza trwałość zbawczego planu Boga. „Na początku nie było tak” (Mt 19,8). Punktem odniesienia jest zamysł Stwórcy, a nie zmienne falowania historii. Podobnie jak Bóg, ten punkt odniesienia jest obecny w całej historii. Jest miarą oceny poszczególnych epok i postaw społecznych. Jest tym, co stworzyło świat i zapewnia jego rozwój, ale też i tym, czego odrzucenie powoduje rozpad cywilizacji, kultur, społeczeństw. Nowe Przymierze, które przyniósł Jezus, daje moc odrodzenia wszystkiego, co zostało wypaczone przez „siły zła”, słabość i zagubienie ludzi, przez „struktury grzechu”. Moc odrodzenia siłą miłosiernej miłości.
Papież Franciszek uczy nas rzeczy bardzo prostych. Może to jest metoda dotarcia do głębi problemu?
Papież Franciszek w homiliach, spotkaniach ze środowiskami „zajmującymi się problemami rodziny”, podczas spotkań rodzin z całego świata zwraca uwagę na bardzo ludzkie zachowania w rodzinnej codzienności. Słowa-klucze: proszę, dziękuję, przepraszam… Czy pozwolisz, że zrobię to czy coś innego?… Dziękuję… By nie mijały dni bez tego słowa, a nie zastępowały ich „latające talerze”… Wybacz, ja tobie wybaczam, jak nam wybacza Pan, który jest Stwórcą i który od chwili przyjęcia sakramentu jest w sposób szczególny wśród nas… Papież nie lekceważy drobiazgów, klimatu codzienności… Mówi: to, co ciąży najbardziej, to brak poczucia szacunku, brak miłości na co dzień, brak uśmiechu, niesłuchanie tego, co mówi „ów drugi”. Radość rozkwita, gdy ma oparcie w poczuciu współodpowiedzialności, głębokiej harmonii między ludźmi, cierpliwości. Codzienne zabieganie, nerwowość, zmęczenie sprzyjają eksplozjom. Odmienne punkty widzenia, zazdrości, sprzeczki… Dlatego ważne jest, mówi Franciszek, by przyjąć zasadę, że dzień nie zakończy się nigdy bez słowa wprowadzającego znów pokój. Pokój po, czasem burzliwej, wymianie zdań, pokój, który przywraca jedność rodzinie.
W homiliach Papieża Franciszka znajdujemy wiele „pozornych drobiazgów”, które w rzeczywistości są ważnymi „kamieniami budowli życia”, też rodzinnego. Odróżnić nadzieję od optymizmu… Nadzieja jest darem Ducha Świętego, o którym apostoł Paweł mówi, że „nigdy nie zawodzi”. Ta nadzieja ma imię: Jezus Chrystus. Chrześcijanin pokłada nadzieję w Osobie Jezusa, Żywej Osobie Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Tego, w którego – jak w winny krzew – jesteśmy wszczepieni od chwili chrztu. Tego, który jest obecny w Eucharystii i w Słowie. To coś o wiele więcej, niż optymizm czy dobry humor. Dlatego refleksję nad rodziną Papież Franciszek łączy ściśle z klimatem życia codziennego, z modlitwą, też w kręgu rodzinnym…
Współczesne kryzysy to m.in. skutek ewolucji kulturowej i niejednoznaczności promowanych przez dominujące środowiska opiniotwórcze kryteriów wartości. Jak się przed tym chronić?
Chrześcijanie, katolicy, jesteśmy w sytuacji o wiele „mocniejszej”, choć jak inni jesteśmy pod presją kultury tymczasowości, odrzucenia, gonitwy za tym, by mieć wszystko i to natychmiast. Pod warunkiem, że traktujemy na serio życie jako drogę z Chrystusem, jako odpowiedź na Boży dar… Jak mówi Papież Franciszek, młodzi w czasie zawierania sakramentalnego małżeństwa nie wiedzą, co przyniesie im życie, jakie radości, ale i jakie trudności do pokonania. Nie są naiwniakami, ale są zdecydowani iść razem. Jak Abraham. Nie ulegać kulturze tymczasowości i odrzucenia, która ćwiartuje życie. Iść razem z zaufaniem Bogu i w poczuciu odpowiedzialności wzajemnej wobec siebie i wobec społeczeństwa. W radości i w cierpieniu, zdrowiu i w chorobie. „Biorę sobie ciebie za męża/żonę”. Warunkiem jest jednak, by nie ulegli modzie „pięknej uroczystości”, wystawności przyjęcia. To nie jest sakrament. To nie daje Łaski. Sakrament daje siłę życia, odwagę i zdeterminowanie, by iść razem, by się nie izolować, nie zamknąć w sobie. Mimo wad, braków, zewnętrznego zła. Iść razem, w oparciu o Jezusa, Jego pomoc, Jego miłosierną miłość, Jego przebaczenie. W oparciu o wiarę. Ona nie jest kontem bankowym ani kasą pancerną, ale światłem pozwalającym nie zgubić się na drodze, którą rodzina przebywa razem. Długą drogą, nie rozmienianą „na drobne” ani pokawałkowaną, ale trwającą całe życie i nadającą nie tylko poczucie bezpieczeństwa, ale i sensu.
Medialne naciski zdają się to wszystko eliminować i sprowadzać do formalnej „zgody Kościoła” na przyjmowanie Komunii św. przez tych, którym małżeństwo się rozsypało i podjęli nowe więzi… Synod Biskupów podejmie refleksję i nad tymi sytuacjami, jest to ważny „problem duszpasterski”, ale z pewnością w bardziej całościowym kontekście stwórczego i zbawczego planu Boga, charakteru człowieka (mężczyzny i kobiety) jako obrazu i podobieństwa samego Boga w tym planie, znaczenia kultury wzajemnych odniesień. A także przekazu tradycji, w jej wielorakich wymiarach, przekazu wiary. Jak mówi Franciszek – nie traktowania jej jako „kasy pancernej”, zabalsamowanej pamiątki, ale jako soli ziemi, która nadaje smak konkretnemu życiu, która jest źródłem radości oraz poczucia sensu, ale i światłem pozwalającym nie utracić kierunku i perspektywy.