Na Facebooku pisze: „Zakochałam się”. Każdy myśli, że w facecie, a ona dodaje, że… w życiu. Gwiazdę Piwnicy pod Baranami Beatę Czernecką koledzy nazywają piwniczną katechetką. MA bowiem odwagę mówić o Bogu. I uczy bycia Mu wdzięczną. Także za życie.
Ostatnio prowadzący konferansjerkę w piwnicznym „Kabarecie” zapowiedział Czernecką: „Papież Franciszek niedługo zasiądzie wśród naszej publiczności, ponieważ jego jedynym marzeniem jest zobaczyć Beatę. To nasza piwniczna katechetka”. Ponieważ powiedział to poważnie, część publiczności była zdezorientowana i pytała, czy to prawda. Sama o sobie mówi, że jest pedagogiem religijnym. Ukończyła filozofię w Wyższej Szkole Pedagogiczno-Filozoficznej „Ignatianum” w Krakowie. Na co dzień nie wstydzi się przyznawać, że żyje Eucharystią, adoracją, słowem Bożym. W Piwnicy pod Baranami uwodzi głosem i wdziękiem, śpiewając w jidysz „Sznirele perele”, co znaczy sznur pereł. Stąd też się wzięło jej kolejne piwniczne przezwisko – „Sznur pereł”. – To hymn o przyjściu Mesjasza, ale też o tym, że ludzie są nanizani na nić miłości – opowiada. Niejedna adeptka sztuki pieśniarskiej i aktorskiej uważa ją za idolkę. Ona ma idoli, których nie interesowało błyszczenie na scenie, ale bycie dobrym człowiekiem. – Moje gwiazdy to chorowita gruźliczka – św. Tereska i tak samo schorowana, skromna s. Faustyna – wylicza. – Ale to nie znaczy, że mam monopol na bycie wierzącą. Codziennie zdobywam i tracę wiarę. Stale uczę się powierzać Bogu. Jestem pewna, że moi koledzy, którzy o tym nie mówią, są o wiele bardziej wierzący niż ja.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych