Szef niemieckiego MSZ Guido Westerwelle w czwartek zażądał od Stanów Zjednoczonych "wyczerpującego i szczerego" wyjaśnienia zarzutów dotyczących inwigilacji prowadzonej przez amerykańskie służby na terenie Niemiec.
"Teraz trzeba wyłożyć wszystkie karty na stół" - powiedział Westerwelle po spotkaniu z ambasadorem USA w Niemczech Johnem Bonellem Emersonem. "Ci, którzy mają do siebie zaufanie, nie podsłuchują się. Kto mimo wszystko tak postępuje, ten szkodzi przyjaźni" - podkreślił szef niemieckiej dyplomacji.
Westerwelle wezwał przedstawiciela USA do ministerstwa w stolicy Niemiec, co uznane zostało przez niemieckie media za "wyjątkowe posunięcie" wobec sojuszniczego kraju, świadczące o bardzo poważnym potraktowaniu incydentu przez władze.
Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert poinformował w środę wieczorem, że Merkel mogła być obiektem inwigilacji prowadzonej przez amerykańskie służby wywiadowcze. Merkel przeprowadziła rozmowę telefoniczną z prezydentem USA Barackiem Obamą, podkreślając przy tej okazji, że gdyby informacje o jej inwigilowaniu miały się potwierdzić, jednoznacznie potępia takie praktyki i uznaje je za całkowicie niedopuszczalne. "Byłoby to poważnym naruszeniem zaufania. Należy niezwłocznie zaprzestać takich praktyk" - powiedział Seibert.
Rzecznik Białego Domu Jay Carney powiedział w Waszyngtonie, że Stany Zjednoczone "nie kontrolują rozmów kanclerz i nie będą ich kontrolować". Niemieckie i amerykańskie media zwróciły uwagę, że Carney użył czasu teraźniejszego i przyszłego, ale nie przeszłego.
Westerwelle powiedział dziennikarzom, że rząd w Berlinie nie zdecydowałby się na zastosowanie bardzo silnych dyplomatycznych środków, gdyby nie miał poważnych argumentów.
Ambasador USA zapewnił, że przekaże władzom w Waszyngtonie stanowisko Niemiec.
Biały Dom nie chciał w czwartek skomentować, czy Stany Zjednoczone szpiegowały w przeszłości kanclerz Niemiec Angelę Merkel. Rzecznik Białego Domu Jay Carney powiedział, że nie będzie odnosił się do "oskarżeń wysuniętych" w tej sprawie.
"Nie mam nic do dodania na ten temat" - zaznaczył Carney.
Dzień wcześniej powiedział, że USA "nie kontrolują rozmów kanclerz i nie będą ich kontrolować". Jak wyjaśnił, takie zapewnienie złożył prezydent Barack Obama w rozmowie z kanclerz Merkel. Dodał, że oboje uzgodnili zacieśnienie współpracy między służbami obu krajów.
W środę "Der Spiegel" napisał, że Merkel mogła być obiektem inwigilacji prowadzonej przez amerykańskie służby wywiadowcze. Według redakcji amerykańskie służby przez lata namierzały prywatny telefon komórkowy pani kanclerz.
Niemiecka kanclerz przeprowadziła rozmowę telefoniczną z prezydentem USA, podkreślając, że gdyby informacje o jej inwigilowaniu miały się potwierdzić, jednoznacznie potępia takie praktyki i uznaje je za całkowicie niedopuszczalne. "Byłoby to poważnym naruszeniem zaufania. Należy niezwłocznie zaprzestać takich praktyk" - powiedział w środę rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert.
Rzeczniczka amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) powiedziała "Spieglowi": "Prezydent zapewnił panią kanclerz, że Stany Zjednoczone nie kontrolują jej połączeń i nie będą tego czyniły (w przyszłości)". Redakcja zauważa, że nie wiadomo, czy wypowiedź przedstawicielki NSA dotyczy także przeszłości.
Merkel prosiła Obamę podczas wizyty prezydenta USA w Berlinie w czerwcu br. o wyjaśnienie zarzutów, jakoby amerykański wywiad na wielką skalę przechwytywał i analizował połączenia telefoniczne i komputerowe obywateli niemieckich. Takie oskarżenia pod adresem USA wysuwał były pracownik amerykańskich służb Edward Snowden, znajdujący się obecnie w Rosji, gdzie przyznano mu tymczasowy azyl.
Partie opozycyjne - SPD, Zieloni i Lewica - zarzucały Merkel podczas kampanii przedwyborczej bagatelizowanie kwestii podsłuchów i zbyt łagodne stanowisko wobec USA.