Mariusz Dzierżawski o kampanii społecznej: będziemy dążyli do tego, żeby prawda o wszystkich posłach głosujących za zabijaniem dotarła do ich wyborców w ich okręgach.
Franciszek Kucharczak: Przed tygodniem w niektórych parafiach przed kościołami stały pikiety, na przykład w Strawczynie, parafii posła Marka Gosa z PSL. Parafianie mogli zobaczyć transparent z napisem: „Poseł Marek Gos głosował za prawem do zabijania chorych dzieci za twoje pieniądze”. Te pikiety mają związek z Fundacją Pro, prawda?
Mariusz Dzierżawski: Tak. W tym sensie, że chcielibyśmy, żeby do wyborców dotarła informacja, jak ich przedstawiciele głosowali w Sejmie w sprawie życia. Bo to jest tak, że 75 proc. Polaków potępia aborcję, 55 proc. Polaków nie znajduje żadnego usprawiedliwienia dla aborcji, 7 proc. aborcję dopuszcza, a 2 proc. ją popiera. Tymczasem większość Sejmu głosuje za prawem aborcyjnym. I można powiedzieć, że większość Sejmu reprezentuje 7 proc. Polaków.
Poseł Gos chce się sądzić o naruszenie jego dóbr osobistych. Ale takich posłów-katolików, którzy głosowali za zabijaniem dzieci chorych, jest wielu. Czy więc wszyscy mogą się spodziewać w swoich parafiach takich „naruszeń dóbr osobistych?”.
To chyba twór fantazji posła Gosa. Bo ci młodzi ludzie z jego parafii na plakacie napisali tylko prawdę. Gdyby poseł Gos rzeczywiście skierował sprawę do sądu, znalazłby się, delikatnie mówiąc, w trudnej sytuacji. Byłoby mu trudno wykazać jakiekolwiek dobra, które zostały naruszone, chyba że pan Gos uważa, iż poseł powinien mieć prawo do dobrego samopoczucia i do szacunku, niezależnie od tego, co robi w Sejmie. Wydaje się, że to postulat nierealistyczny i sądy tego nie przyjmą. Natomiast my będziemy dążyć do tego, żeby wszyscy posłowie, którzy głosowali za prawem do zabijania niepełnosprawnych dzieci, skonfrontowali się z tą prawdą w swoich okręgach wyborczych. Bo w Warszawie może być tak, że szef klubu im coś kazał albo ktoś inny, albo jakieś pieniądze im obiecują, albo że dobrze o nich napiszą w jakiejś gazecie, albo nie napiszą źle – ale to wyborcy podejmują decyzję, kto ich będzie reprezentował. Więc będziemy dążyli do tego, żeby prawda o wszystkich posłach głosujących za zabijaniem dotarła do ich wyborców w ich okręgach.
To znaczy, że planuje się też inne metody niż pikiety pod kościołami?
Oczywiście. Są też inne dobre miejsca: place miejskie, na przykład plac w Warszawie przed wejściem do metra. Centrum to jest dobre miejsce, żeby prawdę ujawniać i dotrzeć do wielu ludzi. Będziemy się starali wszędzie docierać. I też liczymy na inicjatywę środowisk lokalnych. Młodzież narodowa ze Strawczyna to przykład takiej inicjatywy. A my będziemy starali się dostarczać narzędzi. Między innymi przygotowujemy stronę www.eugenicy.pl, na której będzie „instrukcja obsługi”, ale też i materiały do pobrania. Przygotowujemy ulotkę dla każdego posła głosującego przeciw życiu z jego zdjęciem i zdjęciem ofiary aborcji. Będzie to sobie można z tej strony ściągnąć, wydrukować odpowiednią ilość takich ulotek i rozprowadzić w swoim środowisku.
Liczymy tu na inicjatywę lokalną. Od paru lat to bardzo dobrze działa, więc myślę, że ten mechanizm się sprawdzi w kampanii ujawniania prawdy o aborterach-hipokrytach.
Rozumiem, że apel dotyczy absolutnie wszystkich chętnych?
Wszystkich. Dzisiaj rozmawiałem z dziennikarzem „Gazety Wyborczej” na ten temat. Pytał o Strawczyn i młodzież narodową. Powiedziałem, że gdyby dziennikarze „Gazety Wyborczej” chcieli się w tę akcje włączyć, to my również dostarczymy im materiałów, które będą mogli kolportować.
Byli chętni?
Nie, nie było pozytywnej reakcji (śmiech). Ale było pytanie, czy nie uważam, że to jest manipulacja – zestawianie zdjęcia posła ze zdjęciem ofiary aborcji. Wygląda na to, że to nowa definicja manipulacji: manipulacją jest pokazywanie prawdy.
A czy na przykład posłowie SLD też zostaną objęci akcją?
Tak. Nie trzeba być katolikiem, chrześcijaninem, żeby być przeciwnikiem zabijania nienarodzonych. Dlatego również dla wyborców posłów SLD to też może być coś, co daje do myślenia. To nie jest tak, że posłów, którzy programowo opowiadają się za aborcją, będziemy z tej akcji wykluczać. Nie, nie powinni czuć się wykluczeni. Nimi się też zajmiemy.
Oczywiście to nie jest tak, że my tę akcję kontrolujemy centralnie, ale ich portrety również się znajdą na stronie internetowej, a czy w ich środowiskach będzie taka akcja podjęta, to zobaczymy. To zależy od środowisk. Bo słyszałem, że wielu posłów SLD chadza do kościoła i to też będzie dobra okazja, żeby przypomnieć, że chrześcijaństwo nie polega na tym, że się chodzi raz w tygodniu do kościoła, tylko że się po chrześcijańsku żyje.
Dopóki nie zostanie uruchomiona strona eugenicy.pl, w sprawie akcji można kontaktować się za pomocą adresu krzysztof@stopaborcji.pl.