Po co jesteście? Jaki jest sens Waszej pracy, sens istnienia „Gościa Niedzielnego”? Ks. prof. Jerzy Szymik z okazji 90. urodzin „Gościa Niedzielnego” (całość).
19 września 2013 roku ks. Marek Gancarczyk w wywiadzie dla KAI mówił tak: „«Gość» ma nie tylko informować, lecz także podtrzymywać i rozbudzać wiarę. […] Chcemy pokazywać świat i człowieka, ale przez pryzmat wartości chrześcijańskich. Z wielkim przekonaniem, że wizja świata i człowieka proponowana przez chrześcijaństwo, przez Jezusa, jest najlepsza. Do tej wizji świata chcemy przekonać jak najwięcej osób. […] Nie boję się tego, że zostaniemy skrytykowani za takie czy inne opinie lub poglądy. Boję się podania nieprawdziwych informacji. Paradoksalnie internet ułatwiając dostęp do informacji wyprowadził odbiorców na manowce, gdzie trudno odróżnić prawdę od fałszu” […].
W sierpniowym (2013 r.) mejlu do mnie pisał: „Chciałbym – o to proszę – żeby twoje wystąpienie pokazało potrzebę i sens naszej pracy, którym – na najgłębszym poziomie – jest walka o ludzkie dusze. Stawką cywilizacyjnego sporu, w którym uczestniczymy, jest przecież wieczność wielu ludzi. Proszę o to w pierwszym rzędzie dla siebie. Ja to wiem, ale po kilkunastu latach robienia tego samego można stracić grunt pod nogami […]”.
1. Pocieszenie
Zaraz będzie o tym wszystkim, ale najpierw – z okazji urodzin, tytułem wstępu i z potrzeby serca:
Chcemy wam podziękować – a jest nas wielu – za tych 90 lat. Podziękować, mówiąc: wasza praca ma dla nas głęboki sens. Niech to będzie dla Was pociechą i wsparciem.
Najgłębsza, najtrwalsza pociecha płynie do Was od samego Boga. Dlatego kapitalnym pomysłem jest miejsce i kształt tego świątecznego, urodzinowego wieczoru – krypta Katedry pw. Chrystusa Króla w Katowicach, modlitwa dziękczynna, uwielbienie Boga.
Wszak pociecha i wsparcie są funkcjami religii; takie znaczenie ma także nasza dzisiejsza modlitwa. Człowiek ma prawo szukać u Boga pociechy i wsparcia.
2. Aktualność
Na początek spostrzeżenie natury semantycznej, choć nie tylko. Otóż można usłyszeć zarzut, że tytuł „Gość Niedzielny” brzmi anachronicznie (jak, z całym szacunkiem, „powściągliwość i praca” i tym podobne). Tymczasem gościnność – rzekomo przestarzała cnota biednych społeczeństw – w najnowszej, postmodernistycznej etyce okazuje się cnotą numer jeden (wystarczy poczytać najnowocześniejszych z postmodernistycznych myślicieli – skreślili lekką ręką wiele chrześcijańskich cnót, ale gościnność, bycie gościem, udzielanie gościny tzw. Innemu, stawiają na czele moralnego panteonu nowego człowieka)! Więc „Gość” stale na czasie… Wydawało się również, że sprawa etyki świętowania niedzieli to zamierzchłe lata 70., epoka biskupa Bednorza („niedziela Boża i nasza”). Nic bardziej błędnego. Oto przez „kwestię niedzieli” przebiega front najnowszej wojny cywilizacyjnej. Czy kasjerki w Tesco mają prawo do rodzinnej niedzieli? Rodzina w galerii na zakupach czy na niedzielnej Eucharystii? Niedziela Msza: churching czy parafia? I tak dalej.
Reasumując: nie znam tytułu nowocześniejszego niż „Gość Niedzielny”. Tak się porobiło? Nie, tak się robi już 90 lat.
A mocniej i bez związku z semantyką: siłą GN jest o wiele bardziej czułe i współczesne wyczuwanie pulsu czasu niż chcieliby tego tygodnika przeciwnicy. Kształt katolicyzmu obecny na łamach GN jest w tej chwili (AD 2013) o wiele bardziej na czasie niż pism, które nie zauważyły, że holenderska teologia przestała (prawie) istnieć, a większość teologicznych nowinkarzy porzuciła sutanny bądź pierwsze i drugie żony, zaś w prezbiteriach wielu kościołów zmienia się metaloplastykę na barok lub neogotyk (jeśli ołtarze te ocalały na strychach plebanii). I że lata 60. ubiegłego stulecia są już odległe od naszego „dzisiaj” o pół wieku, a po drodze Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek pokazali mocą Ducha Świętego i geniuszu konklawe, w jaką stronę to wszystko ma iść.
3. Fundament i zadanie
I odpowiadam wprost na prośbę Naczelnego: sensem Waszej pracy, sensem istnienia GN, jest służba prawdzie, szukanie prawdy; Prawdy.
Powtórzę za księdzem Markiem: wyprowadzać odbiorców na „manowce, gdzie trudno odróżnić prawdę od fałszu”. Oto straszliwa pokusa i zarazem trucizna mediów. Prawda jest nie tak częstym gościem mediów, jak by się chciało… Gdy chodzi o nagie fakty – kłamią rzadko, choć, niestety, coraz częściej; gdy chodzi o interpretację faktów, w której decydującą rolę gra światopogląd – kłamią często, brutalnie i ze śmiercionośnym skutkiem. Bo jeśli odpowiedź (nawet niewyrażona wprost) na najważniejsze pytania: „czy istnieje Bóg, a jeśli tak to kim On jest, jaki jest?”, „po co człowiek?”, „kim jest człowiek?”, „co znaczy szczęśliwe, udane życie?” będzie błędna, wówczas oparte na niej czy wręcz z niej wywiedzione informacje i opinie stają się stekiem kłamstw.
W medialnym przekazie prawda niekoniecznie jest zastępowana wprost kłamstwem. To byłoby zbyt banalne. Często jest podmieniona hipotezą (mówią: uczciwsza, skromniejsza), podmyta zwątpieniem w samo prawdy istnienie (gdzież nam do prawdy, mówią). Na tym polega trucizna, jej tragiczna skuteczność.
Tymczasem, jak pisał Georges Bernanos, „nie gra się o własny los kostkami hipotezy”[1]. Wątpliwości (ostrożne hipotezy, niepewne przekonania etc., etc.) są, co oczywiste, arcyludzkie, bywają (z)wiązane dotkliwie z kondycją ludzką i człowieczym losem (właśnie o ten los toczy się gra – na śmierć i życie), ale nie da się na nich skonstruować „niczego pewnego”; przede wszystkim nie da się na nich zbudować domu życia, bo są piaskiem jedynie, nie skałą; sceptycyzm nie jest fundamentem życia. I nie może być. Jedynie w prawdzie da się zakorzenić życie, ugruntować sens.
Dlatego nadzieja chrześcijańska sprowadza się ostatecznie i po prostu do tego, że mówi ona prawdę. To istota sprawy.
Ks. Jerzy Szymik