11. dzień kryzysu budżetowego w USA upłynął pod znakiem rozmów między prezydentem Barackiem Obamą a Republikanami w poszukiwaniu choćby tymczasowego rozwiązania, które zapewniłoby finansowanie rządowi i zapobiegło niewypłacalności kraju. Wciąż brak kompromisu.
Po czwartkowych rozmowach z Republikanami z Izby Reprezentantów w piątek prezydent spotkał się z republikańskimi senatorami, a także po raz kolejny rozmawiał telefonicznie z przewodniczącym Izby Johnem Boehnerem.
Rozmowy w poszukiwaniu porozumienia nabrały tempa, gdyż zbliża się 17 października, kiedy to według ministerstwa finansów osiągnięty zostanie obowiązujący obecnie pułap zadłużenia (16,7 bln dolarów). Jeśli Kongres nie zgodzi się na podniesienie limitu długu, państwu zabraknie środków na regulowane bieżących zobowiązań, np. wobec międzynarodowych wierzycieli USA.
Podstawą do rozmów była propozycja Republikanów, by tymczasowo do 22 listopada zwiększyć pułap zadłużenia i dzięki temu uniknąć niewypłacalności w najbliższych dniach. W tym czasie obie strony - Obama wraz kontrolującymi Senat Demokratami oraz Republikanie - miałyby porozumieć się w sprawie długoterminowego rozwiązania. Jednak Obama, jak mówił jego rzecznik Jay Carney, chce, by porozumienie objęło okres dłuższy niż sześć tygodni. Opozycja domaga się natomiast od prezydenta zobowiązania do większej redukcji deficytu poprzez cięcia w kosztownych programach świadczeń społecznych takich jak ochrona zdrowia dla osób najstarszych.
Ponieważ politycy niechętnie wypowiadali się w piątek o szczegółach negocjacji, trudno oszacować, jak blisko są zawarcia porozumienia. Jak podkreślił Carney, obie strony "zgadzają się, że trzeba dalej rozmawiać". "Przynajmniej wygląda na to, że jest szansa na pewien postęp" - powiedział. Także lider większości republikańskiej w Izbie Eric Cantor ocenił, że "dobrze, że rozmowy trwają, to duży postęp w stosunku do tego, co było". Uzgodniono, że rozmowy będą kontynuowane w weekend.
Rozpoczęte w czwartek negocjacje to pierwsze bezpośrednie rozmowy opozycji z głową państwa od 1 października, gdy prace rządu zostały częściowo sparaliżowane z powodu nieprzyjęcia przez Kongres ustawy budżetowej. 30 września minął koniec roku budżetowego, ale Republikanie odmówili przyjęcia nowej ustawy bez ograniczenia finansowania na reformę systemu opieki zdrowotnej (tzw. Obamacare).
Biały Dom poinformował, że Obama rozmawiał w piątek o sytuacji budżetowej przez telefon z grupą około 150 wiodących biznesmenów. Powiedział im, że przede wszystkim domaga się od Kongresu zakończenia paraliżu rządu i usunięcia groźby niewypłacalności, i że dopiero po spełnieniu tych warunków będzie gotów negocjować w sprawie długoterminowej polityki fiskalnej.
O negatywnych konsekwencjach paraliżu rządu Obama rozmawiał w piątek także z gubernatorami 25 stanów.
Jak oceniają komentatorzy, coraz więcej Republikanów przyznaje, że ich dotychczasowa strategia, polegająca na uzależnieniu przyjęcia nowej ustawy budżetowej od ustępstw Obamy i kontrolujących Senat Demokratów w sprawie Obamacare, poniosła porażkę, a partia nie przygotowała planu B.
Tymczasem coraz więcej grup społecznych i przedstawicieli biznesu apeluje, by zakończyć coraz uciążliwszy dla nich paraliż prac rządu. Ponieważ w niektórych instytucjach federalnych na przymusowych urlopach jest większość personelu, niedostępne są świadczone przez nie usługi dla zwykłych obywateli i przedsiębiorców.
Rolnicy w Północnej Dakocie, którzy w wyniku niedawnego sztormu stracili aż 60 tys. sztuk bydła, żalą się, że nie dostają odszkodowania, bo urzędy, w których składa się wniosek o pomoc, są zamknięte. Browarnicy i producenci innych alkoholi nie mogą składać wniosków o zgodę na produkcję, bo nie ma ich kto rozpatrywać. Cierpią też inne małe firmy, które w ostatnich dniach planowały nowe inwestycje, bo nie działa specjalna rządowa komórka weryfikująca dla banków wnioski kredytowe.
Narzekają również handlowcy, w tym firmy, które zajmują się importem i eksportem stali. Ich towar utknął w portach z powodu biurokratycznych opóźnień. Zupełnie wstrzymano import do USA pestycydów - podała Agencja ds. Ochrony Środowiska. To do niej należy zatwierdzanie takiego importu, ale ponad 90 proc. jej personelu jest obecnie na urlopach.