Każdego dnia niezmiennie potrzebne nam są cuda,
krążymy po orbitach codziennych zawiłości,
świat ostrzy straszne zęby jak rekin, barakuda,
więc pragnąc znaków z nieba wszczynamy nowy pościg.
Piłkarze będą grali o wszystko mecz kolejny,
podobnych wielkich meczów przegrali jakże wiele,
machina narodowa ma rozruch dosyć chwiejny,
kibice drżące dłonie składają jak w kościele...
Sejm zbierze się na Wiejskiej – debaty się potoczą,
majestat demokracji zabłyśnie jak słoneczko,
źdźbła drażnić będą, belki nie zrobią krzywdy oczom,
więc chyba cudu trzeba, by "dość" powiedzieć sprzeczkom.
Szef wezwie na dywanik, uśmiechnie się półgębkiem,
wyjaśni sytuację i mrok nastanie wkoło,
a wtedy przez miesiące się będzie nerwów kłębkiem
i musi cud się zdarzyć, bo będzie niewesoło.
Lecz cuda się zdarzają – przychodzą niespodzianie,
(te w piłce, polityce i w pracy – nader rzadko),
więc popatrz na marzenia – ich różne skale – Panie
i rozmów się z Polaków patrzącą w dal gromadką.
Piotr Pyzik