Tomasz Kowalski miał na sobie przody od innych raków, a tyły od innych, związane tylko sznurkiem. Szokujące ustalenia wyprawy Jacka Berbeki nie znalazły się w raporcie. Dlaczego?
W miejscu, gdzie znaleziono zamarznięte ciało Kowalski nie miał też plecaka i czołówki. Jacek Berbeka poinformował o tym w rozmowie z RMF-FM, trzy tygodnie po opublikowaniu raportu PZA. Zdaniem kierownika ekspedycji poszukiwawczej Kowalski mógł zginąć z powodu problemów ze sprzętem. Jacek Berbeka - brat zmarłego na Broad Peak Maćka - zorganizował w czerwcu wyprawę w celu odnalezienia ciał zmarłych tragicznie himalaistów.
- Musze przyznać, że zarówno ja, jak i Jacek [Jawień - red.] zdziwiliśmy się, delikatnie mówiąc, jak zobaczyliśmy raki Tomka. Ja nie wierzyłem, po prostu nie wierzyłem w to, co widzę. - Tomek miał dwa modele raków połączonych ze sobą [sznurkiem]. Te raki miały całkowicie starty tył - relacjonuje zakopiańczyk. - Ten rak mu wisiał na lewej nodze, po prostu mu spadł. Ponownie już mu spadł i to spowodowało, że Tomek się zatrzymał. Nie mógł już iść dalej. Był w pionie, w takim kominku kilkumetrowym i ten rak spadł mu, niestety właśnie w tym miejscu - kontynuuje Jacek Berbeka.
Dlaczego raport PZA zapewnia o sprzęcie najwyższej klasy jakim dysponowali polscy himalaiści? Berbeka podkreśla, że aluminiowe raki jakimi dysponował Kowalski są sprzętem najwyższej klasy, ale nie sprawdzają się na piargach, które bezlitośnie tępią i wykrzywiają delikatny metal. Takie raki przeznaczone są przede wszystkim do ski-alpinizmu.
wt /RMF-FM