Uśmiech to słońce, które wschodzi na ustach. Pamiętaj! – to ostatnie słowa Jana XXIII. Świadkowie życia błogosławionego, a wkrótce świętego papieża soboru dzielą się z nami swoimi wspomnieniami.
Watykan, 3 czerwca 1963 r. Jest 19.45. Papież Jan leży na swoim łożu przykryty czerwoną kapą. Wbija wzrok w wiszący na ścianie krzyż. – Nagle mówi: „Dajcie mi ten krzyż w dłonie” – opowiada abp Loris Capovilla. – Czuliśmy, że odchodzi nasz tata. Wieloletni sekretarz Jana XXIII wpatruje się w zdjęcie uśmiechniętej twarzy papieża. Ociera ukradkiem spływającą po policzku łzę. – Ukląkłem przy łożu i poprosiłem papieża o wybaczenie za to, co złe. A on zmierzył mnie wzrokiem: „Loris, znosiłem przez tyle lat twoje wady tak samo dzielnie, jak ty znosiłeś moje!”. Przed odejściem kazał mi nachylić się nad sobą. To były jego ostatnie słowa: „Loris, ciało ludzkie może się zestarzeć, ale nie oczy i uśmiech. Uśmiech to słońce, które wschodzi na ustach. Pamiętaj”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek