Ofiary tzw. Tragedii Górnośląskiej, czyli represji komunistycznych w latach 1945 - 48, upamiętni w najbliższych dniach na Ukrainie metropolita katowicki abp Wiktor Skworc - podały służby prasowe Kurii Metropolitalnej w Katowicach.
Pojęcie Tragedii Górnośląskiej odnosi się do aktów terroru wobec Ślązaków - aresztowań, egzekucji oraz wywózek na Sybir i do kopalń Donbasu. Miały one miejsce przez kilka miesięcy po wkroczeniu Armii Czerwonej na Śląsk. Szacuje się, że na Wschód wywieziono - według różnych opracowań - od 20 do 90 tys. osób.
Od 27 do 30 września abp Wiktor Skworc będzie przebywał na Ukrainie wraz z delegacją władz samorządowych województwa śląskiego. Uroczystość odsłonięcia i poświęcenia pomnika i tablic odbędzie się w niedzielę o godz. 13.00 w Doniecku. Jedna z tablic, umiejscowiona wewnątrz kościoła p.w. św. Józefa, będzie odpowiadać analogicznej w swej treści tablicy odsłoniętej w styczniu tego roku w katowickiej archikatedrze.
Abp Skworc ma też w Doniecku poświęcić teren pod budowę kaplicy. Ma ona zostać wzniesiona w miejscu, w którym kiedyś stał jeden z obozów z przetrzymywanymi Ślązakami. Arcybiskup przekaże też parafii św. Józefa w Doniecku Dzwon Pamięci, odlany w Taciszowie pod Gliwicami.
Wizyta arcybiskupa na Ukrainie ma się przyczynić do upamiętnienia mało znanych w innych częściach Polski wydarzeń, które swój początek miały po wkroczeniu na Górny Śląsk Armii Czerwonej w pierwszych miesiącach 1945 r. Sowieci bardzo szybko dokonali masowych internowań i aresztowań mieszkańców, przede wszystkim mężczyzn. Zdarzało się, że otaczali kopalnię i pod groźbą karabinów internowali całą zmianę, jak to miało miejsce w kopalni "Prezydent" w Chorzowie i "Bobrek" w Bytomiu. Żony porwanych z pracy górników nieraz nie miały pojęcia, gdzie Sowieci wywieźli ich mężów.
Podobnie było z tymi, którzy na żądanie Sowietów mieli stawić się do "pracy przy sprzątaniu miasta", biorąc ze sobą prowiant na trzy dni. Trafiali tymczasem na kilka lat do górniczego zagłębia Donbas na wschodniej Ukrainie. Wielu pojechało w bydlęcych wagonach jeszcze dalej, aż w okolice Karagandy w Kazachstanie, gdzie też musieli pracować w kopalniach.
Sowieci z zasady traktowali wszystkich Ślązaków jako Niemców. Represje szczególnie dotknęły mieszkańców powiatów bytomskiego, zabrzańskiego i gliwickiego, należących przed wojną do Niemiec. W nieco mniejszym stopniu wywózki dotknęły też Ślązaków z polskiej strony przedwojennej granicy, m.in. powiatów rybnickiego i bielskiego. Tysiące wywiezionych nie powróciły już w ojczyste strony.
Wśród nich był też stryj arcybiskupa Konrad Skworc rodem z Bielszowic - dzisiejszej dzielnicy Rudy Śląskiej. Do bliskich Konrada dotarł tylko jeden list, wysłany przez niego z obozu. Potem słuch o wywiezionym zaginął. Wkrótce zmarła też jego żona, a ich dwoje dzieci trafiło do sierocińca.