Kościół to nie urząd ds. regulacji spotkań z Bogiem w niedziele i święta. Kościół to życie. Nie zrozumie tego nikt, kto nie zaryzykował i nie wszedł do środka na całego.
25.09.2013 07:54 GOSC.PL
W miniony weekend świętowaliśmy 90-lecie „Gościa Niedzielnego”. W czasie Mszy Świętej w archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach, spoglądając któryś-tam-setny raz w życiu na ogromną, zawieszoną nad ołtarzem figurę Pana Jezusa przyszła mi do głowy pewna myśl: jak wiele dostałem od Kościoła przez Sobór Watykański II. Sobór, który podkreślił obraz Kościoła jako wspólnoty Boga z ludźmi. Kościoła, który jest znacznie więcej niż instytucją. Jest Wspólnotą wspólnot, jest rodziną.
Mam w swojej rodzinnej parafii diakonię, która jest moim podstawowym miejscem posługi w Kościele, ale też wspólnotą, w której czuję się „u siebie”. Działanie diakonii jest ściśle związane z codziennym życiem parafii, która naprawdę jest domem, bo wokół ołtarza gromadzimy się nie jako osobne satelity, ale jako ludzie, których łączą relacje.
Archikatedra Chrystusa Króla w Katowicach. Msza Święta w intencji czytelników i pracowników "Gościa Niedzielnego" z okazji 90 lat istnienia tygodnika Henryk Przondziono /GN Dalej: w tej parafii wyrosłem w oazie, uczestnicząc co roku w rekolekcjach z oazowiczami z całej diecezji. Następnie spędziłem cztery wspaniałe (choć – czemu nie zaprzeczam - czasem i trudne lata w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym. Tam dostałem szansę mieszkania pod jednym dachem z obecnym w Najświętszym Sakramencie Panem Jezusem – kaplica była kilkadziesiąt metrów od pokoju. W tym miejscu poznałem też wiele osób, dzięki którym mogłem odkrywać Pana Boga i Kościół na nowo, wielu wspaniałych ludzi, towarzyszy w drodze do nieba. Teraz Pan Bóg daje mi łaskę pracy w „Gościu”, który jest z tą diecezją związany jak dziecko z matką.
I chociaż im dłużej jest się w jakiejś wspólnocie, tym więcej dostrzegamy też ludzkich słabości (także swoich), to jednak Kościół w archidiecezji katowickiej sprawił, że jestem tym, kim jestem. Tutaj odkrywam Boga, który nie jest despotycznym władcą, ale kochającym do szaleństwa Ojcem. Ojcem, który zrobi wszystko, żeby mnie odnaleźć. Tutaj, w Kościele katowickim poznałem zdecydowaną większość moich przyjaciół, osób z którymi jestem w diakonii, ale i tych, z którymi wyjeżdżam w Tatry czy Alpy. I także w relacjach z nimi odkrywam żywego Jezusa Chrystusa. I choćbym mógł mieszkać w Alpach z widokiem na Matterhorn – najpiękniejszą górę świata – moje serce, to kim jestem, zawsze będzie związane z archidiecezja katowicką, z parafią bł. Karoliny w Tychach, z Ruchem Światło-Życie. I jestem pewien, że każdy ma w Kościele takie swoje miejsce.
Kościół to nie tylko instytucja, urząd ds. regulacji spotkań z Bogiem w niedziele i święta. Kościół to życie. Nie zrozumie tego nikt, kto nie zaryzykował i nie wszedł do środka na całego. A Ty? Zaryzykowałeś? Jeśli tak, to podziel się swoim doświadczeniem. Jeśli nie, to nie czekaj dłużej!
Wojciech Teister