Niemiecka kanclerz zdeklasowała rywali. Niewiele brakuje jej do samodzielnych rządów.
23.09.2013 09:30 GOSC.PL
Choć zwycięstwo chadecji w niemieckich wyborach było do przewidzenia, jego rozmiary wielu zaskoczyły. Według ostatnich wyników dwóm partiom siostrzanym CDU i CSU brakuje 5 mandatów, by samodzielnie rządzić RFN. To najlepszy wynik centroprawicy od 1953 roku, kiedy to obu ugrupowaniom do większości zabrakło… jednego mandatu.
Do Bundestagu weszły ponadto Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD), Zieloni i Lewica. Dwie ostatnie nieco poobijane, SPD uzyskując nieco lepszy wynik, niż przed 4 laty. Prawdziwą katastrofę przeżywają liberałowie z Wolnej Partii Demokratycznej (FDP), choć byli w nim zawsze, od 1949 roku, kiedy odbyły się pierwsze wybory do Bundestagu. Jest to tym bardziej szokujące, iż cztery lata temu FDP odniosła największy sukces w historii, zdobywając ponad 14 proc. głosów. Wielki spadek poparcia wynika z tego, iż najbardziej liberalna gospodarcza spośród liberalnych ugrupowań w Europie okazała się być niesamowicie nieskuteczna, jeśli chodzi o realizację własnego programu. Obniżki podatków objęły tylko nieliczne grupy, reforma służby zdrowia została odsunięta na czas nieokreślony. Liberałowie jedynie żyrowali kolejne wolty Angeli Merkel, zaś ich kampania wyborcza ograniczała się do obrony status quo przed lewicowymi pomysłami innych partii. To musiało się tak skończyć.
Z pewnością część głosów od FDP przejęła eurosceptyczna partia Alternatywa dla Niemiec (AfD). To ugrupowanie zamieszało na niemieckiej scenie politycznej, nie dało się wtłoczyć w skrajnie prawicowy róg i zdecydowanie prezentowało – nomen omen – alternatywny wobec wszystkich pozostałych ugrupowań program dotyczący dalszego funkcjonowania RFN w UE i strefie euro. Fiksacja na punkcie tego jednego aspektu była dla AfD zarówno błogosławieństwem, jak i być może przekleństwem. Ostatecznie zabrakło jej raptem kilkudziesięciu tysięcy głosów do przekroczenia progu wyborczego.
Niemcy czeka więc prawdopodobnie Wielka Koalicja chadeków z socjaldemokratami. Rozwiązanie to nie nowe, przećwiczone przez Angelę Merkel już w kadencji 2005-2009. Wówczas obecny kandydat na kanclerza SPD Peer Steinbrück był w jej rządzie ministrem finansów, powinni się więc dogadać. Merkel nieszczególnie pasująca poglądami (o ile jakieś ma) do klasycznego wizerunku CDU będzie dysponowała ogromną większością, dzięki której będzie mogła realizować wszelkie swoje zamierzenie. Jeśli SPD nie da się zwasalizować, jak FDP, Niemcy czeka kurs na lewo.
Dla Polski i Unii Europejskiej nie oznacza to jednak szczególnych zmian. Politykę RFN tworzyć nadal będzie potężna Angie/
Stefan Sękowski