Brytyjscy naukowcy chcą przywrócić do łask skompromitowaną, zbrodniczą eugenikę. Tę samą, której jednym z owoców był Holocaust i komory gazowe w Auschwitz. Zakamuflowaną formę nowego rasizmu.
17.09.2013 11:30 GOSC.PL
„Czas zmienić myślenie o eugenice? To, że stosowali ją naziści, nie oznacza, iż jest zła” – głosi tytuł tekstu na portalu „NaTemat.pl”. Przeczytałem. Odświeżyłem stronę, żeby się upewnić, czy jednak widzę to, co widzę. Ktoś chce reanimować trupa zbrodniczego pomysłu, jakim była eugenika – wymyślona przez Amerykanów, a w pełni wcielona w życie przez niemieckich nazistów próba stworzenia „nadczłowieka” za pomocą przymusowej sterylizacji, ingerencji państwa w życie rodzinne zwykłych ludzi, obozów koncentracyjnych, komór gazowych i zabijania nienarodzonych i narodzonych tylko dlatego, że ktoś uznał ich za gorszy jakościowo rodzaj człowieka – „ludzkiego chwasta”.
O genezie eugeniki i jej praktycznych zbrodniach pisałem w lipcu minionego roku przy okazji wizyty w Polsce jednego z czołowych promotorów jej stosowania w praktyce, Petera Singera („Śmierć zapisana w genach”). Nie spodziewałem się, że tak szybko usłyszymy hymny pochwalne na cześć systemu, którego stosowanie pozbawiło życia i okaleczyło miliony ludzi.
Kiedy wydawało się, że eugenika została ostatecznie skompromitowana po tym, gdy jej założenia wprowadzono w życie w III Rzeszy, a jednym z wielu jej zgniłych owoców był Holocaust, okazuje się, że wcale tak nie jest. 70 lat po wojnie głowa hydry odrasta. Oto brytyjscy bioetycy Stephen Wilkinson i Eve Gerrard w najnowszej pracy zatytułowanej "Eugenika i etyka reprodukcji selektywnej" przekonują, że ten temat musi przestać być tabu. Ich zdaniem eugenika jest szansą, a nie zagrożeniem dla naszej cywilizacji. Twierdzą, że eugenika musi być dziś brana pod uwagę jako pełnoprawny element planowania rodziny. Jako przykład podają zapłodnienie In vitro, sugerując, że powinno być stosowane nie tylko dla par, które inaczej począć nie mogą, ale jako profilaktyczny środek „poprawiający pulę genów” w społeczeństwie. Bioetycy przekonują, że całkowitą normą powinien stać się swobodny wybór płci i najważniejszych cech potomka.
Innymi słowy szaleńcza żądza stworzenia człowieka idealnego, ubermenscha z wizji Nietzschego ma się całkiem dobrze. I chociaż Wilkinson i Gerrard zapewniają, że nie ma to nic wspólnego z potwornymi zbrodniami eugenicznymi nazistów, to trudno uwierzyć im na słowo. Choćby dlatego, że punktem wyjścia do ich postulatów jest traktowanie człowieka jako produktu – jednostki, którą możemy zaprojektować od „A” do „Z”, łącznie z wyborem koloru skóry, zupełnie tak, jakbyśmy mówili o wyborze lakieru samochodowego.
O praktycznym stosowaniu eugeniki pisał już w 1931 r. w swojej powieści "Nowy, Wspaniały świat" Aldous Huxley. W superpaństwie ludzi produkuje się taśmowo. Płód rozwija się w butli, w tak zwanym procesie butlowania, w czasie którego za pomocą odpowiednich substancji warunkuje się przyszłego człowieka i przygotowuje do pełnienia określonych funkcji społecznych. Wszystko dla osiągnięcia celu nadrzędnego: stworzenia idealnego społeczeństwa. Maszyna działa świetnie, za to ludzie przestali być sobą.
Niemieccy naziści i amerykańscy eugenicy też nie chwalili się komorami gazowymi. Akcentowali jedynie mętnie rozumiane dobro społeczeństwa. Dziś w podobny sposób, serwując nam wizje człowieka doskonałego, próbuje się przywrócić do życia ukrytego demona eugeniki. Eugeniki, która jest zakamuflowaną formą nowego rasizmu, gdyż dzieli ludzi na chcianych i niechcianych. Godnych życia i niegodnych. I to w społeczeństwie, które podkreśla bez wytchnienia potrzebę tolerancji.
Tylko głupiec nie wyciąga wniosków z historii. I chociaż prof. Paweł Łuków broni w „NaTemat” podstawowej tezy brytyjskich naukowców i zaznacza, że zbrodnicze wykorzystanie eugeniki byłoby możliwe głównie w państwach totalitarnych, to trzeba pamiętać, że pierwszymi, którzy wpadli na pomysł budowania komór gazowych i przymusowej sterylizacji nie byli naziści, ale elita Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tak, tak – ostoi demokracji.
Przeczytaj też tekst Śmierć zapisana w genach
Wojciech Teister