55-letni Tony Abbott, reprezentujący koalicję liberalno-konserwatywną, w ubiegłą sobotę wygrał wybory, stając się 28. premierem Związku Australijskiego.
Nic więc dziwnego, że mainstreamowe media prawie niemal zupełnie pominęły ten fakt. Wielu australijskich katolików ma nadzieję, że nowy przywódca zatrzyma postępujący proces dechrystianizacji i laicyzacji kraju. Tym bardziej, że Abbott jest praktykującym katolikiem, a sam jako młody człowiek przebywał trzy lata w Seminarium Św. Patryka w Manly. Swoją religijność - poza rodzicami - w dużym stopniu zawdzięcza ojcom jezuitom. Podczas studiów na uniwersytecie miał możliwość spotkać świeckiego katolickiego przywódcę, Bartolomew A. Santamarię, który umiejętnie walczył z ideologią komunistyczną rozpowszechnioną w ówczesnym ruchu związkowym oraz propagował katolicką naukę społeczną.
Abbott nie ukrywa, że chociaż pośród jego znajomych są homoseksualiści, to on sam jest zdecydowanie przeciwny legalizacji związków jednopłciowych. Australia należy do nielicznych państw wspólnoty brytyjskiej, w których nie dokonano prawnego zrównania związków hetero- i homo-.
W swojej kampanii wyborczej, najprawdopodobniej aby nie zrazić do siebie osób obojętnych religijnie (jest ich w Australii aż 22%), Abbott zdecydowanie unikał poruszania kwestii moralnych i etycznych, za to koncentrował się na sprawach gospodarczych, głównie na niszczącym całą gospodarkę podatku węglowym oraz konieczności zatrzymania fali nielegalnych imigrantów. Wydaje się, że polska prawica mogłaby się w tej dziedzinie wiele od australijskiej centroprawicy nauczyć.
Paweł Suski