Większych nakładów finansowych na oświatę, wstrzymania prac nad Kartą Nauczyciela, zaprzestania likwidacji szkół i zwolnień nauczycieli domaga się oświatowa "Solidarność", która protestuje w czwartek przed gmachem MEN. Działacze chcą też naprawienia reformy nauczania.
Protest Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" to kontynuacja, mających potrwać do soboty, protestów organizowanych w Warszawie przez NSZZ "Solidarność", OPZZ i Forum Związków Zawodowych.
"Oświata jest dobrem całego narodu i nie wolno jej traktować jako wydatek budżetowy, ale jako ważną i niezbędną inwestycję w przyszłość młodego pokolenia. Nie możemy pozwolić, aby krótkowzroczne i nieprzemyślane zmiany doprowadziły do dalszego obniżenia jakości kształcenia pokoleń Polaków" - napisali związkowcy w petycji do minister edukacji Krystyny Szumilas.
"Petycje zawiesimy na płocie, bo pani minister i tak jej nie przeczyta" - powiedział przewodniczący oświatowej "Solidarności" Ryszard Proksa.
Dramatyczna sytuacja w polskiej oświacie jest - zdaniem oświatowej "Solidarności" - konsekwencją zainicjowanych przez rząd i przyjętych przez parlament zmian w prawie oświatowym. Zmiana prawa i wynikające z tego rozporządzenia MEN zaowocowały - jak twierdzą związkowcy - masową likwidacją szkół. "Dalsze ich wprowadzanie grozi: obniżeniem jakości kształcenia, segregacją edukacyjną i społeczną uczniów wynikającą z prywatyzacji szkół, dalszym ograniczaniem roli nadzoru pedagogicznego, dyskredytacją prestiżu zawodu nauczyciela" - piszą związkowcy. Tłumaczą też, że trudna sytuacja budżetowa, będąca efektem polityki finansowej państwa, nie może usprawiedliwiać pogorszenia jakości pracy szkół i warunków pracy nauczycieli i pracowników oświaty.
W petycji do MEN oświatowa "Solidarność" domaga się m.in. zwiększenia nakładów finansowych na oświatę, wstrzymania prac nad Kartą Nauczyciela, zaprzestania likwidacji szkół i zwolnień nauczycieli, a także naprawienia reformy nauczania w polskich szkołach. Działacze chcą też opracowania standardów oświatowych oraz ograniczenia samowoli organów prowadzących poprzez wzmocnienie kompetencji organów sprawujących nadzór pedagogiczny.
W związku z wynikami badania czasu pracy nauczyciela, przeprowadzonymi w ostatnim czasie przez Instytut Badań Edukacyjnych, związkowcy domagają się dostosowania zakresu zadań i obowiązków nauczycieli tak, aby ich tydzień pracy nie przekraczał 40 godzin tygodniowo. Domagają się też przywrócenia nauczycielom uprawnień do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę.
Demonstracja ma - jak mówili PAP związkowcy - przypomnieć społeczeństwu o szkodliwej polityce rządu. Zdaniem organizatorów protestujących jest ok. 4 tys. "Liczyliśmy, że będzie nas dwa tysiące i przeliczyliśmy się. Jest nas prawdopodobnie dwa razy więcej" - powiedział szef oświatowej "Solidarności". Protestujący przynieśli ze sobą transparenty z napisami: "Cud premiera do szkół nie dociera", "MEN - Marnowanie Edukacji Narodowej", "Stop oszczędnościom w oświacie".
Poza transparentami związkowcy przynieśli tekturowe maski z podobizną Krystyny Szumilas; powiewają polskie i związkowe flagi; słychać bębny, gwizdki i trąbki.
Podczas protestu działacze "Solidarności" przedstawili również "grzechy główne ministra edukacji narodowej", które spisali na rozdawanych ulotkach. Za najpoważniejsze "grzechy MEN" uznali m.in. szkodliwe zmiany podstawy programowej, likwidację szkół i prywatyzację oświaty, brak rzeczywistego dialogu społecznego, masowe zwolnienia pracowników oświaty, obniżanie jakości kształcenia, niedofinansowanie oświaty, wyzbywanie się odpowiedzialności państwa za oświatę, obowiązkowe posyłanie 6-latków do nieprzygotowanych szkół, drogie podręczniki i odstępowanie od wychowania historyczno-patriotycznego.
Po przedstawieniu żądań wobec resortu związkowcy zakończą protest przemarszem Al. Ujazdowskimi w kierunku Sejmu.
Ogólnopolskie Dni Protestu mają potrwać do soboty. Piątek ma być dniem debat i tzw. wolnej trybuny dla organizacji i osób wspierających protest. Kulminacją protestów ma być wielka manifestacja w sobotę.