Europa spokojnie śpi, kiedy na Białorusi w więzieniach i w aresztach KGB siedzą więźniowie polityczni.
09.09.2013 15:35 GOSC.PL
Od trzech miesięcy dołączył do nich ks. Władysław Lazar z parafii w Borysowie. Nikt oficjalnie nie wyjaśnił powodów jego zatrzymania. W mediach podano informacje o aresztowaniu prawie miesiąc po zniknięciu kapłana. Prawdopodobnie został osadzony w areszcie KGB w centrum Mińska przy alei Niepodległości. Rodzinie nie pozwolono przekazać mu ani brewiarza, ani różańca.
Przejmujemy się krajami, gdzie na ulicach słychać strzały, leje się krew. Na Białorusi z ludźmi, którzy myślą inaczej niż nakazuje prezydent, rozprawiają się w białych rękawiczkach. Najgorsze jest to, że zobojętnieliśmy na to, że tuż za miedzą leży kraj, w którym łamane są prawa człowieka, ludziom za gromadzenie się powyżej trzech osób grozi aresztowanie, telefony są na podsłuchu, a w każdym większym mieście znajduje się siedziba KGB.
Prezydent Łukaszenka perfekcyjnie zamienił swój kraj w zamkniętą klatkę. Żeby przekroczyć granicę trzeba najpierw wystarać się i opłacić wizę. Potem trzeba czekać kilka godzin na granicy wypełniając upoważniające do wjazdu druczki i deklaracje.
– Półtora kilometra stąd jest Litwa, stamtąd można jechać prosto do Paryża – jeszcze kilka dni temu podczas naszego pobytu na Białorusi, Aleksander Siemionow - Rosjanin „chory na Polskę”, pokazywał nam rozciągnięte szeroko pola za Bolciennikami. (To miejsce, gdzie Adam Mickiewicz spotykał się z Marylą Wereszczakówną). Na dodatek 6 września prezydent Łukaszenka ogłosił, że wszyscy wyjeżdżający na zakupy do Polski czy na Litwę za każde przekroczenie granicy będą musieli zapłacić 100 dolarów. Przy niskich zarobkach obywateli Białorusi takie wyjazdy poza kraj nie będą wchodziły w grę. Pętla wokół szyi Białorusinów zaciśnie się jeszcze mocniej.
Nie raz zastanawiałam się, co powoduje, że ten kraj położony prawie w centrum Europy nie wywalczył sobie dotąd demokracji. Wielu, żyjących tam uważa, że Białorusini mają zakodowany w genach lęk i posłuszeństwo wobec trzymających władzę. Kiedy Polak pyta „dlaczego?”, Białorusin milczy.
Zachowujemy się podobnie, kiedy milczymy o naszych sąsiadach Białorusinach, żyjących w państwie policyjnym. Państwie, w którym mówienie w ojczystym języku białoruskim jest niemile widziane, a patriotyzm nazywają nacjonalizmem.
Barbara Gruszka-Zych