Jarosław Kaczyński opowiedział się za wpisaniem do Konstytucji odwołania do Boga. Uważa też, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny powinno być afirmowane przez państwo, a inne związki powinny być jedynie tolerowane. Tezy te znalazły się w dzisiejszym wywiadzie lidera Prawa i Sprawiedliwości dla „Rzeczpospolitej”.
Kaczyński stwierdził w nim, że PiS chce mieć większość konstytucyjną, aby móc przebudować państwo. - Zdaję sobie sprawę, że wygranie wyborów z tak znaczną przewagą nad Platformą będzie niebywale trudne. Możemy być skazani na koalicjanta. Jeśli nasi partnerzy koalicyjni uznają, że warto podjąć się wspólnego wysiłku, to będziemy chcieli pójść bardzo daleko - oświadczył.
Dodał, że obecna konstytucja tworzy pewne ramy, które są nie do przekroczenia. - Jest naprawdę niedobra. Wchodząc w życie w 1997 r. spetryfikowała ona czysty postkomunizm. Przecież polski aparat państwowy nie został zbudowany od nowa, jest mutacją aparatu komunistycznego - ocenił.
Dodał, że w nowej konstytucji należałoby wyraźnie zapisać kwestie aksjologiczne. - Obecny wstęp [„Obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i niepodzielający tej wiary" - red.] przypomina sformułowanie z czasów Gomułki: „partyjni i bezpartyjni, wierzący i niewierzący". To jest całkowicie puste. Aksjologia konstytucji musi być jasna i zakorzeniona w tradycji - konstytucja powinna się zaczynać wezwaniem „W imię Boga wszechmogącego" - postuluje szef PiS.
Argumentuje, że np. w Anglii bardzo niewielu ludzi przyznaje się do wiary, a mimo to każde posiedzenie Izby Gmin rozpoczyna się od modlitwy. - Bo to jest tradycja. Invocatio Dei miały Konstytucja 3 maja oraz Konstytucja marcowa - kluczowe ustawy zasadnicze w historii Polski. Ja nie chcę budować państwa wyznaniowego, tylko państwo mocno osadzone w polskiej tradycji - podkreślił.
Przedstawił przy tym swoją wizję polityki jako sztuki wyboru, opartego na zespole wartości ukształtowanych przez tradycje i religię. - Polityka, która nie uwzględnia tradycji i lokalnych uwarunkowań, staje się jedynie lobbowaniem na rzecz silnych podmiotów gospodarczych. Politykowi pozostaje wówczas rola komiwojażera, takiego wiecznego załatwiacza. Z taką wizją polityki nie chcę mieć nic wspólnego - oświadczył.
Postulował także jednoznacznie zapisanie kwestii rodziny i związku małżeńskiego.
- Nie chodzi o to, żeby inne związki były zakazane, nie chodzi o opresję. Ale jest różnica między tolerancją a afirmacją. Rodzina jako związek kobiety i mężczyzny jest afirmowana przez państwo. Inne związki powinny być jedynie tolerowane. Zresztą, do pewnych granic - tą granicą jest pedofilia. Jest tendencja, żeby legalizować pedofilię. Jeśli w niektórych krajach zezwala się na stosunki z 12-latkami, to jest to właśnie pedofilia. Musimy się obronić przed tym szaleństwem - stwierdził Jarosław Kaczyński.
Mówiąc o programie gospodarczym swej partii, zadeklarował, że PiS chciałby wprowadzenia w nowym kształcie podatków: VAT, PIT i CIT. - Bez zmian zostawiliśmy tylko akcyzę - zaznaczył.
- Polsce potrzebni są Gatesowie, ludzie bardzo innowacyjni. Sądzę, że takich jest wielu, należy im pomóc - a mają oni wiele problemów: część traci poczucie stabilizacji i nadzieję na dalszy rozwój. Obserwują ograniczenie aktywności swoich partnerów handlowych, spadek siły nabywczej i konsumpcji Polaków, który pociąga za sobą spadek produkcji i zleceń ich firm oraz zmniejszenie obrotów. Obserwują też nieuczciwą konkurencję i brak symetrii w traktowaniu krajowych i zagranicznych podmiotów. Na to nie może być zgody - podkreślił.
Kaczyński uważa, że zło w gospodarce wynika z postkomunistycznych układów. Na pytanie, czy wobec tego chciałby zlustrować biznes, odparł, że „porządne państwo i dobrze działający rynek - gdzie nie trzeba łapówek i znajomości - same to uregulują”.
Mówiąc ewentualnych wcześniejszych wyborach, szef PiS zadeklarował, że jego ugrupowanie poprze takie wybory, ale tylko jeśli najpierw premier Tusk poda się do dymisji. Dlaczego?
- Nie zgodzimy się na to, by ci ludzie, którzy przez tyle lat trzymali w rękach państwo, mogli jeszcze kontrolować wybory - stwierdził i dodał, że PiS zgłosiło dziesięć poprawek do prawa wyborczego, które miały zmniejszyć możliwość fałszowania wyborów. - Wszystkie zostały odrzucone. Dlaczego? - pytał retorycznie.
Jego zdaniem, będzie potrzebny duży ruch społeczny, który będzie pilnował poprawności wyborów. - My postulowaliśmy, by w komisjach wyborczych zasiadali sędziowie, a nie samorządowcy, bo - szczególnie w przypadku wyborów samorządowych - to sytuacja dziwna. Jest też pytanie, gdzie znajdują się serwery, na które spływają wyniki wyborów? Dlaczego te serwery nie pracują w państwowych pomieszczeniach? - pytał Kaczyński.
Indagowany w kwestii katastrofy smoleńskiej, odrzekł, że na pewno nie będzie się tym zajmował jako premier. - Może powołamy sejmową komisję śledczą, może będziemy działali w ramach istniejących instytucji. Zaczniemy od podporządkowania prokuratury Ministerstwu Sprawiedliwości. Zrobimy weryfikację śledztw, jak również innych materiałów, które zostały zebrane z różnych źródeł, również przez zespół Antoniego Macierewicza. Poprosimy inne państwa o pomoc. Będziemy się starali dowiedzieć, co się stało w Smoleńsku i kto odpowiada za błędy w śledztwie - powiedział Jarosław Kaczyński.
jdud /rp.pl