Poloniści alarmują, że zmiany wprowadzają więcej złego niż dobrego. Uczeń w gimnazjum musi w ciągu roku przeczytać pięć książek oraz wybrane przez nauczyciela krótsze teksty. Nauczyciele licealistów mogą wybierać lektury w zależności od zainteresowań i profilu danej klasy – informuje „Gazeta Krakowska.”
W aktualnym numerze „Gościa Niedzielnego” Bogumił Łoziński omówił reformę edukacji zapoczątkowaną przez Katarzynę Hall, pisząc o edukowaniu analfabetów. Przytoczył anegdotę o grupce młodzieży, która oglądają film zupełnie nie rozumiała realiów PRL pod władzą komunistów. Ignorancję tłumaczyli, że w szkole nie doszli do tej nowszej części historii.
Decyzja Ministerstwa Edukacji Narodowej o zmianach w kanonie lektur szkolnych może ten stan jeszcze pogłębić. Z listy lektur znikają tytuły, które kształtowały pokolenia Polaków. Gimnazjaliści mogą już nie kojarzyć, skąd pochodzi cytat „Litwo Ojczyzna moja”. Chociaż „Pan Tadeusz” jest w zbiorze obowiązkowych lektur licealnych, to poloniści tłumacza, że przecież nie każdy uczeń pójdzie do liceum.
Co w zamian za to? Jak podaje „Gazeta Krakowska” na nowej lektur figurują m.in. nazwiska Małgorzaty Musierowicz, Andrzeja Sapkowskiego czy J.R.R. Tolkiena.
Licealiści z kolei nie będą musieli już czytać "Konrada Wallenroda" czy trylogii Henryka Sienkiewicza. Proza Stefana Żeromskiego została okrojona do jednej pozycji. Poloniści żalą się, że piękna polska literatura zastępowana jest kryminałami. Do wyboru, albo jedna ksiązką Agaty Christie albo Arthura Conan Doyle'a.
Co z tego, że nauczyciele mają wybór spośród tej listy. Skarżą się na okrojone lekcje i powstający dylemat: czy powierzchownie dotknąć kilka książek, czy jedną solidnie.
(obraz) |
mm/Gazeta Krakowska