Inspektorzy ONZ ds. broni chemicznej zebrali w poniedziałek w dwóch syryjskich szpitalach zeznania od ofiar ataku z użyciem gazu bojowego, do którego miało dojść na jednym z kontrolowanych przez rebeliantów przedmieść Damaszku - poinformował szef ONZ.
ONZ wystosowała też "stanowczy protest" u władz syryjskich i opozycji z powodu ostrzelania przez "niezidentyfikowanego napastnika" jednego z pojazdów, którym poruszali się inspektorzy - dodał sekretarz generalny Ban Ki Mun w nagraniu z Seulu, gdzie przebywa z wizytą.
O ten atak oskarżają się nawzajem reżim prezydenta Baszara el-Asada oraz opozycja. W wyniku ostrzału inspektorom nic się nie stało.
Według sekretarza generalnego ONZ po tym incydencie "i mimo bardzo trudnych okoliczności" ekspertom udało się "odwiedzić dwa szpitale i porozmawiać ze świadkami, ocalałymi, lekarzami oraz zebrać próbki". Ban Ki Mun nie sprecyzował, gdzie dokładnie znajdują się te szpitale.
"Będzie trzeba trochę poczekać na pierwsze spostrzeżenia (Ake) Sellstroema", który jest szefem ekipy ekspertów - dodał sekretarz generalny ONZ.
Poinformował, że protest ONZ w sprawie ostrzału pojazdu inspektorów został przekazany przez wysoką przedstawicielkę sekretarza generalnego ONZ ds. rozbrojenia Angelę Kane, która obecnie przebywa w Damaszku. ONZ chce, by "strzały na konwój już nigdy się nie powtórzyły i aby od jutra eksperci mieli zapewnione bezpieczeństwo" - dodał Ban Ki Mun.
Syryjska opozycja oskarżyła w zeszłym tygodniu siły reżimu prezydenta Asada o użycie na przedmieściach Damaszku gazu bojowego i spowodowanie śmierci od kilkuset do 1300 osób. Organizacja Lekarze bez Granic poinformowała w sobotę, że do trzech szpitali w rejonie Damaszku trafiło około 3600 osób z objawami zatrucia środkami paralityczno-drgawkowymi, a 355 z nich zmarło. Syryjskie władze stanowczo zaprzeczają oskarżeniom.