Maleńkie cuda zdarzają się codziennie. Trzeba je tylko zauważyć.
W niedzielę wybierałam się na Mszę wieczorną, która zaczyna się o godz. 20.15. Przed wyjściem zadzwoniła jedna koleżanka, potem druga, a ja, patrząc na zegarek, myślałam: mam jeszcze czas...
O 19. 50 oprzytomniałam, że za 30 min rozpoczyna się Msza, a do kościoła mam 3 km i to pod górkę. Wybiegłam (dobrze, że nie w ciapkach) o godz. 19.55. Po minięciu skrzyżowania sprawdziłam godzinę na komórce i schowałam ją do torebki. Pomyślałam z wielką ulgą, że komórka mi nie wypadła (jakbym miała taki zwyczaj, lub jakby mi się to już kiedyś zdarzyło). Biegnę dalej, myślę: sprawdzę godzinę... nie sprawdzę - telefon wypadł mi z ręki i na bruku rozsypał się na części zamienne...
Biegnę dalej i pytam Pana Boga czy zdążę i która jest godzina... I słyszę: "20.13, za dwie minuty się zacznie". Powiedziałam: "dziękuję Boże". I już miałam biec dalej... kto to powiedział?
Na wstecznym zauważyłam, że minęłam dwie spacerujące panie. Nie wiadomo dlaczego, jedna drugą informowała o aktualnej godzinie właśnie w tej sekundzie, kiedy przebiegałam koło nich.
Poczułam się kochanym dzieckiem Bożym, o które Bóg ciągle się troszczy.
Anioły chodzą pośród nas.
Ania