Egipskie siły bezpieczeństwa likwidują w środę w Kairze dwa obozy zwolenników obalonego prezydenta Mohammeda Mursiego, którzy od 40 dni prowadzili protesty siedzące domagając się jego powrotu do władzy. Z Egiptu dochodzą sprzeczne dane dotyczące liczby ofiar.
56 osób zginęło, a 526 odniosło obrażenia w starciach między zwolennikami obalonego islamistycznego prezydenta Mohammeda Mursiego a siłami bezpieczeństwa w Egipcie - podało w środę egipskie ministerstwo zdrowia.
Akcja likwidacji obozów na placu przed meczetem Rabaa al-Adawija na północy stolicy i na placu Al-Nahda koło uniwersytetu kairskiego rozpoczęła się w środę wczesnym rankiem.
"Przyszli o godz. 7. Nadleciały śmigłowce, nadjechały buldożery. Przebijali ściany. Zaatakowali gazem łzawiącym dzieci" - powiedział 39-letni protestujący nauczyciel Saleh Abdulaziz, który podczas ataku został ranny w głowę.
"Niszczą nasze namioty. Nie możemy oddychać, wielu ludzi jest w szpitalu" - powiedział inny mieszkaniec obozu Murad Ahmed.
Telewizja relacjonująca na żywo likwidację obozów pokazywała lekarzy, którzy w maskach gazowych i okularkach do pływania opatrywali rannych.
"W środku nie ma karetek pogotowia. Zamknęli wszystkie wejścia" - powiedział 20-letni Chaled Ahmed. "Tam są kobiety i dzieci. Niech Bóg ma ich w opiece. To oblężenie, wojskowy atak na cywilny obóz" - mówił ze łzami w oczach.
Zaledwie dwie godziny po rozpoczęciu akcji MSW Egiptu podało, że mniejszy obóz na placu Al-Nahda jest pod kontrolą sił bezpieczeństwa. Policja zablokowała wejścia i przeszukiwała namioty protestujących. Tymczasem walki wokół Rabaa al-Adawija wciąż trwają. Rzecznik Bractwa Muzułmańskiego, z którego wywodzi się Mursi, Gehad el-Haddad twierdzi, że policyjni snajperzy strzelali do protestujących z dachów budynków, czemu zaprzeczają władze.
MSW napisało na Facebooku, że "uzbrojeni mężczyźni w obu obozach strzelali do policjantów, gdy zaczęli oni rozpędzać protestujących". Resort spraw wewnętrznych zastrzegł, że "policja używała tylko gazu łzawiącego, choć była ostrzeliwana przez protestujących z użyciem ostrej amunicji". Według władz funkcjonariuszom udało się "przejąć kontrolę nad Al-Nahdą, ale w okolicach wciąż trwają walki".
Zdjęcia z obozów islamistów przedstawiają zniszczone namioty i porzucone samochody. Nad obozami unoszą się kłęby dymu. Według telewizji policjanci usunęli barykady, które manifestujący ustawili m.in. w pobliżu meczetu.
Według przedstawiciela ministerstwa zdrowia śmierć poniosło ogółem 13 osób, a 98 zostało rannych. Wśród zabitych jest pięciu członków sił bezpieczeństwa. Wcześniej ministerstwo informowało o sześciu ofiarach śmiertelnych. Z kolei dziennikarz agencji AFP widział w kostnicy obok Rabaa al-Adawija ciała 43 zabitych; niektórzy mieli rany postrzałowe.
O wiele większy bilans podaje Bractwo Muzułmańskie. "Ponad 250 potwierdzonych zabitych (...), ponad 5000 rannych. To największa masakra od zamachu stanu" z 3 lipca, kiedy wojsko odsunęło od władzy Mursiego - napisał na Twitterze Gehad el-Haddad. Bractwo podało na swojej stronie internetowej, że podczas operacji władze zatrzymały wielu demonstrantów. MSW informuje o aresztowaniu 200 islamistów przed uniwersytetem kairskim.
Przed południem egipska armia otworzyła ogień do lojalistów Mursiego, którzy próbowali dostać się na teren likwidowanego obozu Rabaa al-Adawija - podała agencja Reutera, powołując się na świadków. Dziennikarz agencji widział około 20 osób postrzelonych w nogi przez żołnierzy. Stronnicy Mursiego obrzucali żołnierzy kamieniami i koktajlami Mołotowa.
Bractwo Muzułmańskie wezwało Egipcjan do wyjścia na ulice, by "powstrzymać masakrę". "To nie jest próba rozpędzenia protestujących, lecz krwawa próba zniszczenia każdego, kto sprzeciwia się wojskowemu zamachowi stanu" - napisał Haddad na Twitterze. Kolejne protesty grożą dalszą destabilizacją najludniejszego kraju arabskiego.
Telewizje Al-Nahar oraz ONTV podały, że policja skonfiskowała kamery operatorom, gdy próbowali nagrywać akcję likwidacji obozu przy meczecie.
W odwecie za likwidowanie obozów islamiści podpalili trzy kościoły koptyjskie w środkowej części kraju. Dwa kościoły podpalono w prowincji Al-Minja, a trzeci w mieście Sauhadż - podała agencja prasowa MENA.
W Sauhadż mieszka liczna społeczność chrześcijańska - precyzuje MENA. Koptowie stanowią od 6 do 10 proc. ludności Egiptu, a koptyjscy duchowni popierali odsunięcie Mursiego od władzy.
Według źródeł w siłach bezpieczeństwa zwolennicy prezydenta islamisty starli się z policją m.in. w miastach Al-Minja i Asjut w środkowej części kraju.
W niedzielę źródła w nowym rządzie i w siłach bezpieczeństwa Egiptu informowały, że likwidacja dwóch obozów stronników Mursiego rozpocznie się w poniedziałek nad ranem. Jednak tego dnia władze odroczyły akcję, by uniknąć rozlewu krwi. Zlikwidowanie obozów sprawi, że Bractwo utraci możliwość wywierania nacisku na obecny rząd. Niektórzy przywódcy ruchu zostali aresztowani lub są poszukiwani, a ich aktywa zostały zamrożone.
Od obalenia Mursiego w starciach jego zwolenników z siłami bezpieczeństwa zginęło kilkaset osób. Tysiące Egipcjan od ponad miesiąca uczestniczyły w protestach siedzących, żądając powrotu prezydenta islamisty, który wygrał zeszłoroczne wybory, a obecnie jest więziony w nieznanym miejscu.
Przeciwnicy odsuniętego szefa państwa uważali, że Bractwo Muzułmańskie i Mursi zmonopolizowali władzę i nie rozwiązywali najważniejszych problemów, z którymi kraj boryka się od obalenia w lutym 2011 r. poprzedniego prezydenta Hosniego Mubaraka. Egipt jest obecnie najbardziej podzielony od lat - pisze agencja Reutera.