W XVII wieku artyści nie cofali się przed podejmowaniem nawet najbardziej drastycznych tematów. Święty Bartłomiej Apostoł został – według tradycji – żywcem obdarty ze skóry. Francisco Camilo nie oszczędza nam naturalistycznego obrazu tej strasznej tortury.
Bartłomiej po wniebowstąpieniu Chrystusa głosił Ewangelię w krajach Wschodu. Podobno dotarł aż do Arabii Saudyjskiej, Etiopii, a nawet Indii. Według św. Jana Chryzostoma, zaniósł Dobrą Nowinę ludom Likaonii, natomiast św. Grzegorz podaje, że działał w Mezopotamii. Zmarł śmiercią męczeńską prawdopodobnie w 70 roku. Stało się to w Armenii w mieście Albanopolis (dzisiaj Emanstahat). Zachował się apokryf (czyli stare pismo opowiadające o czasach biblijnych, ale nieuznane przez Kościół za natchnione i w pełni wiarygodne) „Męka Bartłomieja Apostoła”. Nieznany z imienia autor tego apokryfu pisze, że św. Bartłomiej nawrócił na chrześcijaństwo Polimpiusza, brata króla Armenii. Król Astiages uznał to za obrazę swego majestatu i osobistą zniewagę. Mimo że wcześniej tolerował działalność apostoła, kazał go pojmać i zamordować. Na tym świadectwie oparł się Francisco Camilo. Z lewej strony w tle obrazu widzimy króla Armenii Astiagesa, jak w asyście służących przygląda się egzekucji. Bartłomiej ma twarz odmienioną cierpieniem, ale oczy wzniesione do nieba, gdzie czeka go zasłużona nagroda. Oprawca z prawej strony krępuje świętego sznurami. Ten z lewej trzyma zakrwawiony nóż w zębach, dwiema rękami zrywając skórę z ramienia ofiary. Ta drastyczna scena jest rzadkością w twórczości Francisca Camila, znanego raczej z malowania kompozycji pełnych słodyczy i łagodności.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa