Szli – ponad 8,5 tys. osób! – w żarze palącego słońca, a przebyte kilometry liczyli kroplami wylanego potu.
Chwilami sił im brakowało, ale – ku zdumieniu spotykanych po drodze oraz w miejscach noclegów ludzi – to właśnie wtedy najgłośniej śpiewali, przyspieszali kroku, a nawet tańczyli. Trudu nie żałowali, bo wiedzieli, że oddają go w najlepsze ręce – w ręce Boga i poprzez ręce Maryi. Niektórzy jako zadośćuczynienie za grzechy, inni jako ofiarę, modląc się i prosząc w niesionych w sercu intencjach. Za nas, którzy z różnych powodów zostaliśmy w domach, też się modlili... Więcej obok i na: krakow.gosc.pl.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Monika Łącka