Z powodu uznania, że nie doszło do przestępstwa i z braku dowodów Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce umorzyła śledztwo ws. płatnej protekcji i składania fałszywych zeznań przez agenta CBA, tzw. dużego Tomka, w sprawie dr. Mirosława G. Śledztwa chciał sędzia Igor Tuleya.
Jak powiedział PAP w piątek rzecznik prokuratury w Ostrołęce prok. Andrzej Rycharski, wszczęte w lutym śledztwo dotyczyło dwóch wątków. W pierwszym badano, czy agent CBA składał w sprawie dr. G. fałszywe zeznania (za co grozi do 3 lat więzienia). Drugi wątek dotyczył przestępstwa płatnej protekcji (za które grozi do 8 lat więzienia), polegającego na powoływaniu się na wpływy w instytucjach państwowych w grudniu 2006 r. przez funkcjonariuszy publicznych i podjęcia się załatwienia sprawy w zamian za korzyść osobistą".
Śledztwo - jak powiedział PAP Rycharski - umorzono jeszcze pod koniec czerwca, o czym wówczas prokuratura nie informowała. W związku z tym, że materiały śledztwa były niejawne, taki sam charakter ma decyzja o umorzeniu. Rycharski poinformował jedynie, że w wątku płatnej protekcji prokuratura umorzyła śledztwo stwierdzając, że brak jest danych potwierdzających popełnienie przestępstwa, zaś co do domniemanego składania fałszywych zeznań przez agenta CBA śledztwo zostało umorzone wobec stwierdzenia braku znamion przestępstwa. "Decyzja jest prawomocna" - podkreślił Rycharski.
Śledztwo to odprysk głośnej sprawy oskarżonego o korupcję i mobbing kardiochirurga Mirosława G. 4 stycznia Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów, w osobie sędziego Igora Tulei, skazał dr. G. na rok więzienia w zawieszeniu i grzywnę za przyjęcie 17,5 tys. zł od pacjentów.
W uzasadnieniu tego wyroku sąd krytycznie ocenił metody działania CBA i prokuratury w sprawie. "Nocne przesłuchania, zatrzymania - taktyka organów ścigania w tej sprawie dr. Mirosława G. może budzić przerażenie" - mówił Tuleya. "Budzi to skojarzenia nawet nie z latami 80., ale z metodami z lat 40. i 50. - czasów największego stalinizmu" - dodał. Sędzia powiedział też, że mogło dojść do naruszenia artykułu Kodeksu karnego, przewidującego karę do 10 lat więzienia za przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści osobistej.
Tej treści zawiadomienie Tuleya skierował do prokuratury. Sprawa trafiła do Ostrołęki, bo Prokuratura Okręgowa w Warszawie wyłączyła się z badania zawiadomienia Tulei, bo nadzorowała czynności CBA w sprawie G. i przygotowała akt oskarżenia.
Na temat zeznań funkcjonariusza CBA, które były niejawne wiadomo tyle, ile ujawnił Tuleya w uzasadnieniu wyroku. Chodzi o wątek funkcjonariusza Biura, który podczas działań w sprawie kardiochirurga miał "wejść w dużą zażyłość z jedną z pielęgniarek". Sąd załączył do zawiadomienia zeznania funkcjonariusza CBA Tomasza N. i pielęgniarki Honoraty K.
Na procesie G. świadkowie zeznawali m.in., że pielęgniarka z kierowanego przez dr. G. oddziału kardiochirurgii szpitala MSWiA miesiąc przed faktem mówiła, że ordynator będzie aresztowany. Zdaniem jednego ze świadków na oddziale wiedziano, że pielęgniarka jest związana z agentem CBA. Inni świadkowie wskazywali, że pielęgniarka - podając się za osobę z rodziny kogoś, kto ma być pacjentem kardiochirurga - wypytywała, "ile trzeba dać doktorowi, bo wiadomo, że bierze".
W mowie obrończej dr. G. jego adwokat mec. Adam Jachowicz zachowanie funkcjonariusza CBA, który wszedł w intymne relacje z pielęgniarką Honoratą K., ocenił jako niedopuszczalne i nazywał go "małym agentem Tomkiem", nawiązując do sprawy b. posłanki PO Beaty Sawickiej i agenta CBA pod przykryciem (był nim obecny poseł PiS Tomasz Kaczmarek). Tuleya, odnosząc się do tego w ustnym uzasadnieniu wyroku, powiedział, że w sprawie kardiochirurga nie mieliśmy do czynienia z "małym", ale z "dużym agentem Tomkiem", który miał swój związek z pielęgniarką wykorzystać, aby wyłudzać od niej m.in. informacje o sytuacji na oddziale.
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga jeszcze w lutym odmówiła wszczęcia innego śledztwa z zawiadomienia Tulei - w sprawie możliwych fałszywych zeznań pięciorga świadków w procesie kardiochirurga. Chodzi m.in. o słowa jednej z przesłuchiwanych kobiet, że na łapówkę dla lekarza rodzina musiała zaciągnąć kredyt w banku. Z dokumentacji bankowej wynika zaś, że kredyt był brany kilka miesięcy po rzekomym wręczeniu łapówki. Po analizie zeznań świadków prokurator nie doszukał się umyślności w ich działaniach, a - jak przypomniano - przestępstwo fałszywych zeznań można popełnić tylko umyślnie.
Politycy PiS i SP chcieli, aby Tuleya poniósł odpowiedzialność dyscyplinarną za wypowiedzianą w uzasadnieniu wyroku krytykę CBA i prokuratury. Ich zdaniem Tuleya "znieważył pamięć ofiar stalinizmu". Według PO, RP i SLD sędzia był celem "ordynarnego ataku". Sędziowski rzecznik dyscyplinarny odmówił wszczęcia postępowania wobec Tulei. Sędzia nie naruszył prawa i zasad etyki - uznała wcześniej Krajowa Rada Sądownictwa.
Tuleya wysłał też szefowi CBA i Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zawiadomienia o "rażących uchybieniach" organów ścigania w sprawie G. Zastrzeżenia nie dają podstaw do stwierdzenia naruszenia Kodeksu postępowania karnego - ogłosiła niedawno prokuratura. W ocenie prokuratury, w sprawie G. zatrzymania niektórych podejrzanych oraz ich wieczorne i nocne przesłuchania "nie były konieczne, lecz prawnie dopuszczalne". Zastrzeżenia Tulei badało też CBA, które - jak powiedział PAP rzecznik Biura Jacek Dobrzyński nie zdradzając szczegółów - "udzieliło sędziemu odpowiedzi".