Wytatuowane łydki, obcisłe T-shirty i wyrzeźbione sterydami ramiona....
Ciężkie jest życie grubego literata bez prawa jazdy. Przeciętny osobnik płci męskiej ugania się za ukochaną do ślubu, a później pakuje ją do samochodu i oboje odpoczywają za kierownicą. Ja muszę uganiać się za żoną niemal codziennie, podczas każdego spaceru, w drodze do kościoła czy do sklepu. Tuż po wspólnym wyjściu z domu zaczyna się pieszy wyścig Giro d’Matarnia. Żona organizuje samotne ucieczki, ja jestem peletonem. Gonię, podkręcam przerzutki w stawach, ale gdy tylko udaje mi się zlikwidować jedną ucieczkę, natychmiast następuje kolejna. Wszystkie etapy wygrywa żona, nie mówiąc już o górskiej premii na wiadukcie. Cóż, takie realia. W sportach szybkościowych atutem jest raczej waga piórkowa niż superciężka. A poza tym żona przez lata wypracowała sobie rekordowe tempo marszu, spiesząc się do pracy. Wiecznie drugi w małżeńskiej rywalizacji, wynajduję sobie na wiadukcie przeciwników w moim zasięgu. I tu ciekawostka obserwacyjna. Im starszy przechodzień, tym trudniej go wyprzedzić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel