– Złożenie wniosku o referendum już jest zwycięstwem – ogłosił Piotr Guział. I miał rację. Realna groźba utraty władzy i prestiżowej dla PO stolicy obudziła Hannę Gronkiewicz-Waltz z letargu.
Prawie 233 tys. osób, które podpisały się pod wnioskiem o referendum za odwołaniem prezydent Warszawy, to potężna siła. I chociaż, komentując ten wynik, stołeczna Platforma Obywatelska uspokajała, że przecież stolica liczy sobie 1,7 mln mieszkańców, w jej szeregach widać zaniepokojenie. Obawa utraty tak ważnego dla partii miasta, którym niepodzielnie rządzi od siedmiu lat, udzieliła się nawet premierowi, który publicznie radził, by warszawiacy zadowoleni z rządów w stolicy nie poszli na referendum. I swoją wypowiedzią raczej zaszkodził, niż pomógł. Pokazał bowiem drugie oblicze PO – partii, która chce budować społeczeństwo obywatelskie i z takimi hasłami zawsze szła do wyborów i która nagle, w sytuacji zagrożenia utraty władzy, łamie ustalone przez siebie standardy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Jureczko-Wilk