Decyzja sądu najwyższej instancji we Włoszech w sprawie b. premiera Silvio Berlusconiego oskarżonego o oszustwa podatkowe w jego telewizji Mediaset zapadnie zapewne w środę lub czwartek - podały we wtorek media. Od wyroku może zależeć los koalicji rządowej.
Z uwagi na złożoność sprawy jest niemal niemożliwe, by Sąd Kasacyjny w Rzymie ogłosił swą decyzję jeszcze we wtorek, w dniu rozpoczęcia rozprawy - wskazują włoskie media.
Prawnicy byłego premiera i trzech współoskarżonych nie poprosili jednak o przesunięcie terminu pierwszej rozprawy.
Sprawa dotyczy lat 2001-2004 i zakupu przez należący do Berlusconiego telewizyjny koncern Mediaset praw do emisji seriali i filmów. Według sądu podczas tych operacji finansowych, przeprowadzanych w rajach podatkowych, doszło do oszustw na ogromną skalę. Szacuje się, że Berlusconi jako właściciel Mediaset ukrył przed fiskusem ok. 20 mln euro.
W październiku 2012 r. sąd pierwszej instancji nakazał mu zapłacenie 10 mln euro z należnej sumy oraz skazał go na cztery lata więzienia i pięcioletni zakaz zajmowania urzędów publicznych. Jeśli wyrok ten zostanie teraz utrzymany, będzie to pierwsze prawomocne skazanie byłego premiera.
Sąd Kasacyjny rozpatrzy ostatnią apelację Berlusconiego od wyroku sądów dwóch poprzednich instancji, do którego prawnicy byłego premiera zgłosili 50 zastrzeżeń. Sąd najwyższy ma orzec w kwestii procedury prawnej oraz rozstrzygnąć, czy sąd apelacyjny właściwie uzasadnił wyrok. Sąd może podtrzymać wyrok skazujący Berlusconiego, uniewinnić go lub skierować sprawę z powrotem do sądu apelacyjnego, jeśli wykryje błędy prawne.
Nawet jeśli Berlusconi, obecnie senator, zostanie uznany za winnego, o wykluczeniu go z życia politycznego zdecydują członkowie Senatu w głosowaniu; może to potrwać tygodnie, a nawet miesiące - przypomina agencja Reutera.
Komentatorzy wskazują, że utrzymanie w mocy wyroku skazującego może nasilić napięcia w kruchej koalicji rządowej centrolewicy i centroprawicy, zagrażając istnieniu gabinetu premiera Enrico Letty.
Choć Berlusconi oficjalnie nie zajmuje w rządzie żadnego stanowiska, pozostaje ważną postacią we włoskiej polityce. Jego partia Lud Wolności (PdL), która jest najważniejszym partnerem w koalicji rządzącej, w dużej mierze polega na jego charyzmie i pieniądzach - pisze Reuters.
Partyjni politycy uchodzący w PdL za "jastrzębie" apelowali już m.in., by w razie wydania wyroku skazującego ministrowie z PdL złożyli masowo dymisję, grozili też blokadami na autostradach.
24 czerwca w najgłośniejszym ze swych procesów Berlusconi został skazany na siedem lat więzienia i dożywotni zakaz zajmowania publicznych urzędów za korzystanie z usług nieletnich prostytutek i nadużycie władzy. Jego obrona zapowiedziała złożenie apelacji.