Machine mówi, że ci z Lazarus Church to wcale nie chrześcijanie, bo czczą bożki. Pastor temu przeczy. Misjonarz natomiast opowiada...
23.07.2013 16:31 GOSC.PL
Machine mówi, że gdy misjonarz przybył do ich wioski, ludzie "wymiotowali złym duchem a pierścienie zaczęły spadać z rąk. Jeszcze nigdy nie byliśmy świadkami czegoś takiego. Wielu ludzi zniewolonych przez złego ducha zostało uwolnionych przez moc i ogień modlitwy. Zaczęło się o 17-rej...". Po czym zmienia ton, a poważny wyraz twarzy ustępuje miejsca łagodności:
"I niech Duch wszechmogącego Boga prowadzi i chroni tą rodzinę (misjonarza) od zła i od zasadzek wroga. aby była rodziną Chrystusa, który ich będzie chronił ze swymi aniołami, aby śpiewali: 'Święty, święty, święty' w Królestwie Niebieskim".
Misjonarz natomiast opowiada, że obawia się pewnych wizji, iż się spełnią. Jak ta z płonącym autobusem. "Ale jeśli to taki dar Boży...". I mówi, że jak raz prosił o znak to w odpowiedzi dostał ziemię za darmo. I powstał sierociniec dla trzydziestorga dzieci "i każde z tych dzieci mówiło mi tato i czułem się jak ojciec ich wszystkich, a miałem dopiero 22 lata".
Tym czasem Machine przestrzega, że ci z Lazarus Church to wcale nie chrześcijanie choć śpiewają chrześcijańskie pieśni. "Czczą bożki, składają ofiary, przyrządzą dla ciebie medykamenty, ale jak nie masz pieniędzy to się za ciebie nie pomodlą, bo u Łazarza nic za darmo".
Pastor z Lazarus Church przeczy. "Jesteśmy chrześcijanami. Pościmy w piątek i środę". Mówi, że wierzy, iż Słowem Bożym się uzdrawia. "Za to się nie płaci". Po czym dodaje: "Każdy używa swojej siły i mocy uzdrawiania". Mówi też: "jeśli chcemy przyzywać imię założyciela idziemy do jego grobu i bierzemy piasek wierząc w jego świętą moc". Deklaruje: "ten kościół uczy mnie jak żyć z Chrystusem". I że wierzą w Trójcę.
Machine kręci głową. "Nie powiedział prawdy o tym kościele. Wrzucają obrazy do wody. Kiedy Łazarz (założyciel) był w Kościele katolickim zły duch, który się nazywa Urhienu opętał go. Może jego dziadek go czcił i ojciec. Po jego śmierci duch potrzebował kogoś kto bym mu oddawał cześć. Wtedy duch musi wstąpić w pierwszego w rodzinie syna".
I opowiada do czego w Lazarus Church służą czarne, czerwone i białe świece. I jak działają "kadziła mające zatrzymać diabła", butelki perfum, potłuczone talerze, i małe białe miski. Mówi też, że "przygotowują preparaty za pomocą których kobiety kontrolują mężczyzn", oraz, że "najpierw pastorzy robią 'drzygi drzygi' a potem kobiety mają wpływ na pastorów, którzy śpią ze wszystkimi kobietami".
Pastor mówi, że "najpierw musisz mieć żonę aby być pastorem. Pastorzy mieli wiele żon, ale teraz nie można mieć wielu". Mówi też, że nie ma żadnych specjalnych ofiar. Że używają różańców. I że jeśli masz problem "to przynosisz nabój i prosisz anioła Gabriela i Michała by walczyli w twoim imieniu".
Misjonarz natomiast opowiada, że "złodziejstwa tu nie ma bo są samosądy. Więc gdy złapią złodzieja wkładają mu oponę na głowę. Potem oponę polewają benzyną i podpalają, by płonął od głowy. Albo każą nagiemu biec przez wieś i jest chłostany przez wszystkich".
A gdy wieczorem z wioski dochodzi muzyka, napotkane przy drodze dziewczęta lekkim głosem mówią: "A, to od anglikanów. Wypędzają demony. Całą noc będą".
Nigerię opuszczam pełen mieszanych uczuć. Reportaż "Misja w krainie czarów" w najbliższym numerze "Gościa Niedzielnego".
Miejsce składania ofiar dla wyznawców tradycyjnych wierzeń; Nigeria Krzysztof Błażyca
Krzysztof Błażyca