Daj mi – rzekła – tu na misie głowę Jana Chrzciciela!
Dziewczynkę namówiła do tej dziwnej prośby jej matka – Herodiada, której Jan publicznie wyrzucał, że skoro jest żoną Filipa, brata Heroda, nie może być równocześnie żoną Heroda. Niejednokrotnie w życiu można zobaczyć tę prawidłowość. Jeżeli ktoś popełnia grzech, pojawiają się wyrzuty sumienia. Wówczas są dwa wyjścia: można się na nie zgodzić, żałować i naprawić zło na ile się da lub można zacząć zwalczać wyrzuty sumienia, nie chcąc przyznać się do grzechu. Wówczas pojawia się walka ze wszystkim, co mi owe wyrzuty wzmacnia. Często np. największymi bojowniczkami o prawo do aborcji są kobiety, które już aborcję zrobiły. Stają wówczas do walki ze wszystkim, co przypomina im o zabiciu dziecka – z prawem, z Kościołem, z krzyżem wiszącym na ścianie czy na czyjejś szyi. Wówczas każdy Boży człowiek staje się wrogiem, a każdy zatwardziały grzesznik sprzymierzeńcem. U Herodiady możemy zobaczyć, jak ważna jest dla takiego grzesznika walka z własnym sumieniem – głowa Jana jest dla niej cenniejsza niż cokolwiek, co Herod mógłby jej dać. I tak do pierwszego grzechu dokłada kolejne.
Ireneusz Krosny