Bóg nie przychodzi do nas wyłącznie w czasie liturgii i modlitwy. Może to zrobić nawet w najbardziej prozaicznym momencie codzienności.
17.07.2013 14:45 GOSC.PL
Dziś w pierwszym czytaniu usłyszeliśmy historię powołania Mojżesza. Prowadził zwykłe życie męża i pasterza. Właśnie wyszedł ze stadami teścia Jetry w okolice góry Horeb. Pewnie miał to być dzień jak wiele innych dni. Ależ musiał być zdziwiony, gdy ujrzał płonący krzew, z którego przemówił do niego Bóg. W takim momencie? Przy wypasaniu owiec? Bóg do człowieka? Do prostego pasterza, uciekiniera? Czy nie byłoby lepiej Panie, gdybyś przemówił w bardziej doniosłych okolicznościach?
Chyba trochę mamy z tym problem. Z ostrym dzieleniem świata na sacrum i profanum. Na świętą przestrzeń, w której Bóg się nam daje, w sakramentach, w Słowie, w modlitwie. I na profanum - codzienność, ten zwyczajny i nieraz szary czas, kiedy trzeba swoje odrobić, zająć obowiązkami, można odpocząć, ale generalnie tkwimy w tym wszystkim co przyziemne. A Bóg przychodzi wtedy kiedy chce i w taki sposób jaki chce. Zawsze w sakramentach, liturgii, głoszonej Ewangelii, na modlitwie. Ale jeśli tylko tak postanowi, to może do nas mówić w dowolnie innym czasie i dowolnie innej formie. W płonącym krzewie na pastwisku, w rozmowie z bezdomnym spotkanym przy dworcu, przez znajomego, po którym nigdy byśmy się tego nie spodziewali, w dobrej opowieści przeczytanej podczas podróży pociągiem, w doświadczeniu piękna gór czy szumu fal na wakacyjnym spacerze. Profanum nie jest już całkiem profanum, odkąd Słowo stało się ciałem. Zasłona rozdzielająca święte świętych od ludzi została rozdarta. Bóg wkroczył do naszej codzienności. I chce zamieszkać w niej na stałe. Profanum nie jest "fe". Profanum stało się sacrum.
To nie oznacza wcale, że sacrum traci na znaczeniu. W niczym nie umniejsza to znaczenia liturgii, sakramentów, modlitwy. One są pierwszymi i najpewniejszymi przestrzeniami, w których Bóg daje się człowiekowi. Ale kiedy wychodzimy z kościoła, odkładamy różaniec, zamykamy brewiarz, wciąż mamy pozostać otwarci na przyjście Jezusa Chrystusa. Być w gotowi dostrzec Go wtedy, kiedy zechce przyjść, bo może to zrobić kiedy tylko zapragnie. Jest przecież wszechmogącym Bogiem.
Wojciech Teister