Krzyż upamiętniający dowódcę oddziału AK połączonych sił Szczuczyn-Lida Anatola Radziwonika, pseudonim "Olech", oraz innych żołnierzy AK poległych pod wsią Raczkowszczyzna w obwodzie grodzieńskim został spiłowany przez nieznanych sprawców.
Poinformował o tym w środę PAP działacz Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andrzej Pisalnik.
"Jesteśmy na miejscu. Ten krzyż trzymała żelazna armatura i został spiłowany po żelazie. Gospodarze opowiadają, że stały znicze i wieńce, bo dużo ludzi tu przyjeżdżało. Wywieźli wszystko. Ani śladu nie zostało" - powiedział Pisalnik PAP w rozmowie telefonicznej z Raczkowszczyzny.
Jak dodał, wszystko wskazuje na to, że ze sprawą mają związek władze gminne. "Gospodarzy (terenu, na którym stał krzyż) wezwano do siedziby gminy. Powiedzieli im, że w sprawie tego krzyża przyjedzie ktoś ze Szczuczyna i chce z nimi rozmawiać. Spędzili tam dwie godziny, czekając na tego kogoś, ale nikt nie przyjechał. Pod ich nieobecność (do gospodarstwa) przyjechała brygada i wywiozła krzyż. Jak wrócili do domu, zobaczyli, że nie ma śladu krzyża i fundament jest już ziemią zasypany" - opowiadał Pisalnik.
Według działacza ZPB przewodnicząca władz gminnych interesowała się wcześniej krzyżem i nawet mówiła gospodyni, że w tej sprawie zostanie wszczęta sprawa karna.
"Gospodyni, na której posesji krzyż stał, jest bardzo pobożna, teraz cała w rozpaczy, łzy jej ciekną. Mówi, że o krzyżu wiedzieli wszyscy okoliczni mieszkańcy i niemal codziennie ktoś przychodził, żeby postawić znicz, pomodlić się przy krzyżu" - dodał Pisalnik.
"My jako związek traktujemy ten akt wandalizmu jako akt obrazy wiernych katolickich z rejonu szczuczyńskiego, którzy byli świadkami poświęcenia krzyża i był on dla nich świętością" - zaznaczył.
Krzyż upamiętniający Radziwonika i innych żołnierzy AK, którzy zginęli pod Raczkowszczyzną w walkach z NKWD w 1949 roku, został postawiony 12 maja przez nieuznawany przez władze w Mińsku Związek Polaków na Białorusi na terenie prywatnym w obecności około 150 osób, w tym prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weroniki Sebastianowicz, kilku innych byłych żołnierzy AK oraz konsula generalnego RP w Grodnie Andrzeja Chodkiewicza.
19 czerwca prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz oraz Sebastianowicz zostali skazany przez sąd w Szczuczynie na kary grzywny. Uznano ich za winnych złamania zasad przeprowadzania zgromadzeń masowych, gdyż nie uzyskali zgody władz na organizowaną przez siebie akcję.
Rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki powiedział PAP po wyroku: "Politycznie podtrzymujemy nasze zdanie, że tego typu sprawy przypominają represje z mrocznych czasów dyktatur komunistycznych. Jeszcze raz apelujemy do Białorusi, aby prawo mniejszości narodowych do kultywowania swojej tożsamości i historii było respektowane, tak jak jest respektowane w całej Europie, w tym w Polsce".
Według informacji Sebastianowicz na Białorusi żyje obecnie około 70 byłych żołnierzy AK, ludzi starszych, z których większość jest przykuta do łóżek.