Największa na świecie strefa wolnego handlu. Tak reklamują ambitny projekt zniesienia barier handlowych jego strony: USA i UE. Może się jednak okazać, że są bariery nie do przeskoczenia.
Dziś zamówienie przez internet np. sprzętu fotograficznego ze świetnie wyposażonego pod tym względem sklepu w Nowym Jorku jest dla Europejczyka ograniczone: musi do przesyłki doliczyć cło i podatek VAT, które musi opłacić w swoim kraju. A zatem kupienie nominalnie tańszego sprzętu nie zawsze pozostawia realnie więcej pieniędzy w kieszeni konsumenta. I właśnie zniesienie cła na towary kupowane po obu stronach Atlantyku ma być częścią strefy wolnego handlu, którą Stany Zjednoczone i Unia Europejska chcą stworzyć do 2015 roku. Tyle tylko, że nie w samych cłach leży problem ograniczeń w handlu między partnerami. Strefa wolnego handlu ma ambicję zlikwidowania również barier w wwożeniu na teren USA i UE towarów, przed którymi dzisiaj obie strony bronią się różnymi regulacjami. Na przykład pewnych europejskich leków, które amerykańscy urzędnicy na lotnisku rekwirują i wrzucają do kosza, albo – z drugiej strony – amerykańskiej żywności naszpikowanej hormonami (GMO), której spora część krajów unijnych nie chce wpuścić na nasz kontynent. I tutaj bez kompromisów raczej się nie obędzie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina