Zgodnie z wolą najbliższej rodziny ciało Artura Hajzera pochowane zostanie pod szczytem Gaszerbrumu I (8068 m) w Karakorum. "Artur pozostanie na zawsze w ukochanych górach" - poinformowali żona Izabela i synowie - 15-letni Jakub oraz 23-letni Filip.
O pochówek zadba Marcin Kaczkan, który schodząc 7 lipca kuluarem japońskim, widział spadającego Hajzera. Po zejściu, w pobliżu obozu drugiego na 6400 m, zidentyfikował zwłoki. Te wiadomości przekazał z bazy (5200 m) pod Gaszerbrum I (8068 m) Januszowi Majerowi, który od wielu lat współpracował z wybitnym alpinistą i himalaistą.
"Ceremonia pochówku odbędzie się w najbliższych dniach, kiedy pozwolą na to warunki atmosferyczne. Wczoraj powyżej bazy padał śnieg. Ze Skardu dojdą tragarze, czterech, może pięciu, którzy z Kaczkanem będą się wspinać do obozu drugiego. W jego okolicach spocznie Artur Hajzer" - powiedział PAP 66-letni Majer, alpinista i podróżnik.
W niedzielę 7 lipca Hajzer i Kaczkan wyszli z obozu trzeciego (7150 m) z zamiarem zdobycia szczytu. Na wysokości 7600 m, z powodu silnego wiatru, przerwali atak, zawrócili do "trójki" i rozpoczęli zejście do obozu drugiego.
"Na ścianie Artur był nad Marcinem. Pogoda znacznie się pogorszyła, była słaba widoczność. Silny wiatr miotał śniegiem. Gdy Artur utracił kontakt wzrokowy z Marcinem, przypuszczał, że odpadł od ściany. Tymczasem on schodził i w pewnym momencie zobaczył spadające ciało. Gdy zszedł na dół kuluaru, nie miał już wątpliwości, że był to Hajzer. Jego ciało leży 15-20 minut drogi od obozu drugiego" - przypomniał treść rozmowy z Kaczkanem pochodzący z Siemianowic Majer, wiceprezes Polskiego Związku Alpinizmu w latach 1987-1993.
Hajzer, który 28 czerwca skończył 51 lat, inicjator projektu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015, i 38-letni Kaczkan, pracownik naukowy Politechniki Warszawskiej, zamierzali zdobyć Gaszerbrum I (8068 m), a po nim Gaszerbrum II (8035 m). Dotychczas nie dokonano w jednym sezonie pełnego trawersu masywów ze szczytu na szczyt łączącą je granią przez przełęcz Gaszerbrum Col (6400 m).