Powiedzą: Nawiedzona! Nie!!

Jak sięgnę pamięcią, cuda zdarzały mi się zawsze i wiem, że to dzięki wierze w Opatrzność Bożą i Maryję – mojej Patronki, która od zarania stała zawsze przy mnie.

Pierwsze świadectwo – to prawdziwi katoliccy rodzice, którzy swym życiem dawali nam przykład, jak postępować, by te cuda się działy. I tak np. jako młoda dziewczyna prosiłam codziennie Maryję o dobrego męża. Wyprosiłam! Dziś mam szczęśliwą rodzinę: dzieci, wnuki, ale w związku z tym i wiele kłopotów, bo życie to nie tylko radość. I znów proszę: o zdrowie dla wnuka i synowej, o szczęśliwy powrót z podróży, itp. – i czuję, że będzie dobrze!

A kiedy odwiedzam nasz piękny kościół i modlę się przed cudownym obrazem Matki Boskiej Przedziwnej, wychodzę uskrzydlona i radosna, a na ustach mej Patronki widzę zawsze ten łagodny uśmiech pocieszenia.

W chwilach tragicznych, niebezpiecznych przesuwam w palcach paciorki różańca i czuję spokój i bezpieczeństwo. Ale i w sprawach mniej ważnych zawsze „konsultuję się” z Bogiem, którego mam dosłownie na wyciągnięcie ręki, gdyż w naszej świątyni jest codzienna adoracja Najświętszego Sakramentu. Wielbię więc Boga, sławiąc i dziękując za wszystko.

Polecam tedy moim „światłym” koleżankom taki rodzaj terapii: modlitwę, śpiew, rozmowę z Panem, podziwianie przepięknej przyrody, ofiarowanie modlitwy za nienarodzone maleństwa, cierpiących ludzi, a nie wieczne narzekania i wizyty u wróżek. Powiedzą: Nawiedzona! Nie!! Jestem wesołą, wysportowaną 60-latką, która jednak na I miejscu stawia BOGA. Nie wstydzę się stanąć w Jego obronie, przeżegnać się przed kapliczką czy przed posiłkiem, czym niejednokrotnie narażam się na śmieszność, ale też wprawiam niektórych w zakłopotanie.

No cóż, preferuję taki sposób na życie. Będziecie szczęśliwi i zawsze uśmiechnięci, chociaż niewolni od trosk, bo taka jest codzienność.

Maria

« 1 »