Ks. Lemański, niezależnie od swoich intencji, daje wrogom Kościoła broń, którą ci bez litości będą uderzać w Kościół.
08.07.2013 14:46 GOSC.PL
Abp Hoser postanowił usunąć zbuntowanego podwładnego z urzędu proboszcza z Jasienicy. Ks. Lemański wydał w tej sprawie oświadczenie, gdyż „poczuł się w obowiązku wyjaśnić”, co jego zdaniem „stanowi rzeczywiste źródło takiego postępowania Abp. Hosera”.
Proboszcz z Jasienicy wraca do wydarzeń sprzed kilku lat (styczeń 2010 r.), kiedy to – jak sam uważa – „został w głęboko niewłaściwy sposób potraktowany” przez swojego biskupa. Nie podaje jednak konkretów. Są to jedynie wprowadzające zamęt sugestie.
Nie mam oczywiście pojęcia co wydarzyło się w styczniu 2010 r. w kurii warszawsko-praskiej. Jako dziennikarz, obserwator i przede wszystkim członek Kościoła widzę za to rozłam, niepokój, zamęt spowodowany medialną aktywnością ks. Lemańskiego. Widzę duchownego, który przyrzekał posłuszeństwo swojemu ordynariuszowi, a dziś, wobec dekretu, nie chce się podporządkować. Jeżeli ks. Lemański faktycznie próbował rozwiązać swój problem w taki sposób jak opisuje (rozmowy w cztery oczy z abp Hoserem, listy do nuncjusza apostolskiego, próba spotkania z metropolitą warszawskim kard. Nyczem) i trafił na ścianę, to istnieje problem w komunikacji, który wymaga pilnego rozwiązania. Jeżeli tak było – bo tego na pewno nie wiemy. Mamy jedynie interpretację, subiektywny opis wydarzeń ze strony usuniętego z Jasienicy proboszcza. Ale nawet to nie usprawiedliwia nieposłuszeństwa wobec decyzji abp Hosera.
Ks. Lemański nie chce podporządkować się dekretowi o usunięciu z urzędu proboszcza, bo czuje się skrzywdzony przez konkretne osoby w Kościele. I to jest, niestety, posłuszeństwo warunkowe. Albo raczej brak posłuszeństwa. Dekret usuwający z urzędu to decyzja administracyjna. I bunt wobec takiego postanowienia jest wydarzeniem rozbijającym i bolesnym dla Kościoła. Niezależnie od deklaracji ks. Lemańskiego o jego miłości do Kościoła.
Nie kwestionuję tego, że usunięty proboszcz czuje się zraniony i skrzywdzony. Ma prawo tak się czuć. Uczucia są sprawą subiektywną. Nie potrafię się jednak zgodzić i zaakceptować rozgrywania tego typu spraw w przestrzeni medialnej. Wykorzystywania mainstreamu do personalnych wojenek. Sprawiedliwych czy niesprawiedliwych – to nie ma znaczenia. Zresztą w swoim oświadczeniu ks. Lemański nie wspomina o tym, że swoimi działaniami podważa nauczanie Kościoła ws. In vitro, wypowiadając się w mediach na temat, o którym – jak się okazuje – nie ma zielonego pojęcia i kompromituje w ten sposób całą wspólnotę Kościoła (więcej czytaj TUTAJ). A mieć pojęcie powinien.
Konflikt, który dotyczy bezpośrednio jednego biskupa, jednego proboszcza i kilku kurialistów, stał się nagle sprawą, która uderza w cały Kościół w Polsce. To jest niedopuszczalne. I to nie abp Hoser wyciągnął sprawę do mediów. Odrobina zdrowego rozsądku powinna pozwolić ks. Lemańskiemu przewidzieć, że w taki sposób nie tylko nie rozwiąże swojego problemu, ale da wrogom Kościoła do ręki broń, którą będą mogli do woli uderzać w Kościół. Ten sam Kościół, do którego proboszcz z Jasienicy deklaruje miłość.
Aktualizacja: W oświadczeniu ks. Lemańskiego spotkanie w kurii warszawsko-praskiej, na którym został podobno potraktowany przez swojego biskupa w sposób niegodny, pojawia się w zestawieniu z nazwiskiem zamieszanego w afery homoseksualne kard. O'Briena. W związku z tym w sieci pojawiły się różne komentarze i oskarżenia pod adresem abp Hosera. Sprawę wyjaśnia na swoim blogu przywołany w charakterze świadka Zbigniew Nosowski: - W kwestii szczegółów zdarzenia ze stycznia 2010 r. nie mam ani zamiaru, ani prawa czegokolwiek publicznie dodawać ponad to, co napisał sam ks. Lemański – poza zapewnieniem, że nie chodziło o jakiekolwiek zachowania seksualne. Przypadek kard. O’Briena jest przywołany we wspomnianym oświadczeniu jedynie jako źródło określenia „głęboko niestosowne zachowanie wobec księdza”
Wojciech Teister