– Kiedy wzięłam dziecko na ręce, spotkałam się z nim wzrokiem. Miałam wrażenie, że przez to spojrzenie patrzy na mnie Bóg – mówi s. Wacława.
Wcześniej wiele razy chodziłyśmy do okna, kiedy odzywały się alarmy. A tam często były ubranka, mleko czy rzeczy dla dzieci. Teraz, kiedy zbliżyłam się do okna życia, usłyszałam płacz dziecka. Otwierając je, dostrzegłam ruch – relacjonuje s. Wacława. – Nie myślałam, że aż tak będę to przeżywała. To dziecko jest zdane na to, co zrobimy. Ktoś je oddał, a my mamy wziąć jego los w ręce i przekazać dalej. Zapewnić mu bezpieczeństwo – dodaje s. Pompilia, przełożona domu, która wraz z s. Wacławą 28 czerwca odnalazły w oknie życia małą dziewczynkę. – Dobrze, że byłyśmy tam obie. Ja zajęłam się dzieckiem, a s. Pompilia wykonywała niezbędne telefony – opowiada s. Wacława.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Rafał Starkowicz