Demonstranci zebrani na placu Tahrir w Kairze, którzy domagają się odejścia prezydenta Egiptu Mohammeda Mursiego, wyrazili wielką radość po poniedziałkowej deklaracji dowódcy sił zbrojnych, potwierdzającej, że żądania narodu powinny zostać spełnione.
W nadanym przez państwową telewizję oświadczeniu minister obrony Egiptu, generał Abd el-Fatah Said es-Sisi, zaznaczył, że kraj znalazł się w niebezpieczeństwie po tym, gdy miliony Egipcjan wyszły w niedzielę na ulice, żądając ustąpienia Mursiego, a główna siedziba rządzącego islamistycznego Bractwa Muzułmańskiego została zdemolowana. Zdaniem Sisiego w tej sytuacji niezbędne jest rozszerzenie politycznej bazy rządu.
"Jeśli żądania narodu nie zostaną zrealizowane w ustalonym czasie, siły zbrojne będą musiały przedstawić mapę drogową ku przyszłości" - głosi oświadczenie. Dodaje, iż naród wyraził w masowych demonstracjach swą wolę z bezprecedensową przejrzystością, a dalsze marnowanie czasu zwiększy tylko niebezpieczeństwo podziałów i konfliktów.
Sisi, który jest również naczelnym dowódcą sił zbrojnych, zadeklarował, że będą one nadzorować realizację mapy drogowej "z udziałem wszystkich frakcji i partii narodowych oraz ludzi młodych", ale nie zaangażują się bezpośrednio w politykę i rządzenie.
Demonstrujący przed pałacem prezydenckim przeciwnicy Mursiego przyjęli oświadczenie z entuzjazmem. Zadowolenie wyraził także będący największym ugrupowaniem opozycyjnym Front Ocalenia Narodowego, który od miesięcy domaga się utworzenia rządu jedności.
"Mursi nie jest już naszym prezydentem, Sisi jest z nami" - skandowały tysiące demonstrantów na kairskim placu Tahrir. Wyrażano tam opinię, że władzę powinna ponownie przejąć rada wojskowa, by poprowadzić kraj do przedterminowych wyborów.
Po opublikowaniu oświadczenia Sisiego dokonano aktualizacji oficjalnej strony Mursiego w Facebooku, gdzie pojawiła się informacja, że prezydent przyjął w poniedziałek premiera oraz dowódcę sił zbrojnych. Dołączone zdjęcie przedstawia Mursiego wraz z Sisim i premierem Hiszamem Kandilem. Wszyscy trzej siedzą w fotelach i uśmiechają się.
Niedzielne demonstracje w Egipcie były większe niż kiedykolwiek od czasu obalenia ponad dwa lata temu autokratycznego prezydenta Hosniego Mubaraka. W nocnych starciach przy głównej siedzibie Bractwa Muzułmańskiego zginęło osiem osób. Strażnicy otworzyli tam ogień do rzucających kamienie i ładunki zapalające młodych ludzi. Liczba śmiertelnych ofiar zajść w innych miejscach Egiptu wyniosła również osiem.
Organizatorzy protestów, którzy w niedzielę ogłosili pozbawienie Mursiego władzy przez naród, żądają obecnie, by ustąpił on do godziny 17 we wtorek, gdyż w przeciwnym razie zostaną wznowione demonstracje na wielką skalę.