WE FRANCJI trwa rewolucja w obronie rodziny. Czy to początek wielkiego poruszenia?
Na Facebooku powstał profil „Français en révolte”, z materiałami wideo z tego, co się dzieje nad Sekwaną. Jest 6 czerwca 2013 r., godz. 21.50. Dwa tygodnie po największej w historii Francji manifestacji w obronie rodziny. Uczestnicy „Manify dla wszystkich” („Manif pour tous” – nazwa nawiązuje do uchwalonego we Francji prawa minister Christiane Taubiry, „Mariage pour tous” – małżeństwa dla wszystkich, legalizującego „małżeństwa” homoseksualne z prawem do adopcji dzieci), studenci paryskich uczelni, spotykają się w pobliżu Łuku Triumfalnego. Z flagami narodowymi idą na Pola Elizejskie. Zza rogu wyłania się policja z pałkami i tarczami. Zaczyna się gonitwa z jednej strony Champs Élysées na drugą. Słychać: „Papa! maman! (tata, mama) nie oddamy dzieci homoseksualistom!”. Kilka metrów dalej trzech policjantów w kaskach pałuje dziewczynę. Wykręcają jej ręce, przygnieciona do chodnika nie poddaje się: „Do krwi, będziemy walczyć do krwi!”. Komentarz pod wideo: „Państwo sowieckie!”. Następnego dnia studenci obierają inną strategię: „cache-cache”, czyli „w chowanego” z policją. Zaganiają więc funkcjonariuszy między uliczkami. Cel: zmęczyć ich. Wieczorem przed ministerstwem sprawiedliwości pokojowa pikieta. Młodzi z flagami siedzą na posadzce: „Czekamy na minister Taubirę” – mówią do policjantów. Tych zdjęć nie pokazuje telewizja. Ani francuska, ani zagraniczna. Dlaczego? Na Facebooku wieczorem pojawia się wpis: „14 lipca – wszyscy na Polach! Będzie tam Hollande z całym rządem. Powiemy im, co myślimy o ich ustawie! Ryzyko jest, ale trzeba je ponieść! Będą szeregi wojska i nas tłumy, a transmisja na żywo! Nikt tego nie zdejmie. Świat musi zobaczyć, co dzieje się we Francji”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek