Włoski Sąd Najwyższy orzekł, że dziennikarzom nie wolno zadawać pytań "zawierających aluzję bądź sugestię" i "prowokacyjnych". Takie stanowisko zajął w sprawie dotyczącej zarzutów zniesławienia sędziów przez dziennikarza i prawnika, który udzielił mu wywiadu.
Według sądu najwyższej instancji pytania zadawane podczas wywiadu nie mogą zawierać w sobie tendencyjnych "osobistych ocen", bo w przeciwnym razie można je uznać za przyczynę naruszenia dóbr osobistych drugiej osoby oraz jej honoru i reputacji.
Sąd utrzymał w poniedziałek wyrok poprzedniej instancji nakazujący dziennikarzowi prawicowego dziennika "Il Foglio" Andrei Marcenaro wypłatę odszkodowania w wysokości 25 tysięcy euro za straty moralne zespołowi sędziów śledczych, prowadzących dochodzenie w sprawie gigantycznej afery korupcyjnej we włoskiej klasie politycznej w latach 90., znanej pod nazwą Czyste Ręce. Sprawa dotyczy 1997 roku, gdy Marcenaro przeprowadził wywiad z prawnikiem konstytucjonalistą Romano Vaccarellą na temat tej afery. Również Vaccarella na mocy wyroku Sądu Najwyższego musi zapłacić 25 tysięcy euro zadośćuczynienia sędziom.
W wywiadzie tym, przedrukowanym następnie przez poczytny tygodnik "Panorama", rzymski prawnik wyraził na przykład opinię, że sędziowie manipulowali nagłośnionymi przez media procesami w sprawie Czystych Rąk.
Według sądu winny zniesławienia jest nie tylko ten, kto postawił takie zarzuty w publicznej wypowiedzi, ale także dziennikarz, zadający pytania "zawierające aluzje".
Sąd orzekł, że nie można żądać od dziennikarzy, by tylko przepisywali odpowiedzi innych ani żeby zachowywali się "powściągliwie czy w sposób sterylny", bo to - przypomniał - oznaczałoby narzucenie im "niedopuszczalnych ograniczeń". Jednak dziennikarze mogą zostać uznani za współodpowiedzialnych za treść wywiadu, jeśli ich postawa sprawia, że opublikowana rozmowa ma wymowę oszczerstwa - głosi dalej orzeczenie. Za takie na przykład uznano nieprawdziwe informacje, jakie dziennikarz zawarł w postawionym pytaniu.