Zwykłe, normalne, szare – nie, szare nie – kolorowe, życie. Bez fajerwerków: bez dramatów i bez cudownych rozwiązań. A jednak jestem przekonany, że w naszej rodzinie cuda dzieją się codziennie.
Urodziłem się w katolickiej, wierzącej rodzinie jako chciane i kochane dziecko. Start życiowy miałem więc łatwy. Przykład moich dziadków i rodziców pokazywał mi, że ufność w Bożą opiekę i oddanie się Bogu pozwala żyć normalnie, pokonywać trudności, cieszyć się każdym dniem i zasypiać spokojnie z radością myśląc o kolejnym. Religii uczyli mnie duchowni, których powołanie i postawa potwierdzały naukę przekazywaną na lekcjach.
Pierwszym sprawdzianem dla mnie były studia. Oderwanie od rodziny i środowisko młodzieży statystycznie niechętnej Kościołowi sprzyjają porzuceniu wiary. Mnie przytrafiały się „przypadki”, jeśli nie powodujące wzrost w wierze to przynajmniej trzymanie się jej jedną ręką. Były to msze akademickie w kościele dominikanów prowadzone wtedy przez o. Wojciecha Prusa czy moi koledzy, praktykujący katolicy dla których niedzielna msza, piątkowy post czy wizyta duszpasterska na stancji były oczywistym elementem życia.
Po studiach ożeniłem się z najwspanialszą kobietą na świecie i wspólnie tworzymy rodzinę od jedenastu lat. Wtedy dotarło do mnie, że od tej pory to na mnie spoczywa obowiązek dawania przykładu wiary naszym dzieciom i staram się to robić. Z jakimi efektami – zobaczymy za kilkadziesiąt lat jak te podrosną i założą własne rodziny.
Niby nic. Zwykłe, normalne, szare – nie, szare nie – kolorowe, życie. Bez fajerwerków: bez dramatów i bez cudownych rozwiązań. A jednak jestem przekonany, że w naszej rodzinie cuda dzieją się codziennie. Modlitwa moich bliskich, myślę, że najbardziej babci i mamy, uchroniła mnie od wszystkich głupot z konsekwencjami na całe życie jakie młody człowiek może popełnić. Otarłem się o nie, wiem jak są groźne ale żadnemu nie chciałem dać się wciągnąć i zatracić. Sam bym tego nie dokonał, w „pasach bezpieczeństwa” trzymała mnie modlitwa bliskich i opieka Boża. Założenie rodziny i dbanie o jej rozwój udaje się lepiej niż można sobie wymarzyć. Każdego dnia dziękuję za to Bogu i proszę o pomoc. Jak upadam, to staram się nie leżeć w błocie tylko proszę o Pana wybaczenie i idę w Jego stronę. Każdego dnia dostaję nową szansę i być może większość marnuję lecz trzymam się tej jedynej drogi ku Chrystusowi. Cuda dzieją się codziennie! Widzę je i dziękuję za nie Bogu.
Chwała Panu!
Z Panem Bogiem!
Pozdrawiam
Piotr Filus